bluzki/koszule,  DAMSKIE

Twarda sztuka

O, jak ta bluzka chciała mi się nie udać. Walczyła dzielnie i się nie poddawała, ale ja nie jestem łatwym przeciwnikiem. Te sztuczki, zagrywki poniżej pasa, podstępne wybiegi na nic się zdały. Bluzkę uszyłam, porządnie wykończyłam i będę udawać, że to, co widzicie, tak właśnie miało wyglądać. DSC05057

Na jej realizację złożyły się dwa czynniki. Od dawien dawna miałam zrobiony i nieprzetestowany wykrój na tę prostą bluzeczkę, ale jakoś zawsze wybierałam coś innego do uszycia. To raz. A dwa – chciałam sprawdzić, czy z kolejnym kolorem z palety będzie mi po drodze i czy warto rozglądać się za materiałami w takim odcieniu. Nie powiem, miałam lekkie obawy, dlatego przełamałam beż białymi drobiazgami. Ocenę zostawiam Wam, ale zanim się do tego zabierzecie, pozwolę sobie jeszcze rozwinąć nieco wątek z pierwszego akapitu.DSC05009DSC05012

Postanowiłam uszyć model 118 z Burdy 6/2013. Ale dysponując tylko metrem materiału, musiałam pobawić się w łamigłówki. Te doprowadziły mnie do wizji niedzianinowego t-shirta z rozcięciem polo i krótkim rękawem. Jak pomyślałam, tak wykroiłam i zaczęłam szyć. Przy dzierganiu dziurek rozsądek nakazał wykonać próbę, bo tu moja maszyna miewa fanaberie. Odcięłam więc kawałek materiału i ćwiczyłam. Na nim wyszło znośnie, na listwie wyszywałam te dziurki tryliard razy, a one ze mnie drwiły. Jak już wyszły jako tako, to listwa była tak zwichrowana, że postanowiłam zamoczyć przód w gorącej wodzie. Pomoczyłam, pozbyłam się nadmiaru wody, rozwiesiłam na grzejniku i nabawiłam się strasznie głupiej miny. Wisi sobie bowiem ten przód i jest z jednej strony krótszy. Konkretnie z lewej, od góry, o 7 cm. Najpierw dostałam zawału, potem zastanawiałam się, jak to się mogło skurczyć tak podle z jednej strony. A może się wyciągnęło? Ale tak?! Następnie mnie olśniło. To ten odcięty kawałek… Powietrze ze mnie uszło, jestestwo zaczęło mi ciążyć, szare komórki odgwizdały fajrant. Co prawda jakoś szalenie mi na tej bluzce nie zależało, ale poczucie porażki w takich momentach uparcie przy mnie trwa, dopóki nie znajdę rozwiązania. Tu na szczęście poszło dość łatwo. Sprawę załatwiłam karczkami. Odetchnąwszy z jako taką ulgą, zszyłam przód z tyłem, uszyłam stójkę (pogłębiłam przy tym dekolt), machnęłam rękawy. Zostało mi tylko podłożenie dołu, wzięłam się więc za rozprasowywanie i zaprasowywanie. Przy tej niewinnej czynności w pewnym momencie już tylko zamarłam, bo przecież dwa zawały jak na jeden dzień to stanowczo za dużo. Przy szwie bocznym natknęłam się na dziurę. Wzdłuż, nie w poprzek. Takie szczęście. Pozwoliłam sobie westchnąć wymownie, a potem zwęziłam bluzkę po obu stronach. Rozprasowałam, zaprasowałam i podłożyłam. I mam. Stalowe nerwy.DSC05018

Brak komentarzy

  • oldnanny

    Na mój gust to tak właśnie miało być jak jest 🙂 Gdyby tak spisać wszystkie przygody szyciowe tubylczej społeczności, powstałaby wciągająca i niezwykle kształcąca lektura. że już nie wspomnę jaka radosna ta lektura byłaby 🙂

    • Kasia

      O tak! Literatura ku pokrzepieniu serc :). Takie zwierzenia podnoszą na duchu, bo się okazuje, że każdemu mogą przytrafić się gorsze chwile w szyciu.

  • Mitania

    Naprawdę twarde z Was sztuki- Ty i Twoja bluzka : ) Prawdziwe poskromienie złośnicy przy czym złośnicą była bluzka właśnie ; ) Matko,już sobie wyobrażam siebie w takiej sytuacji ; ) Już widzę jak niebo nad moją wioską się otwiera i pioruny po ziemi latają a bluzka wraz z nimi ; ) Powinnaś napisać książkę o Twoich przygodach szyciowych KONIECZNIE!!! To będzie HIT !!! Buziaki : )*

    • Kasia

      Pytanie tylko, czy te moje przygody to wynik mojego lekkiego roztrzepania (cecha stała i obecna od zawsze), marnego doświadczenia czy wyjątkowego „szczęścia” ciągnącego w stronę takich przypadków ;). W każdym razie faktycznie zdarza mi się tego sporo, może dlatego nie latają już u mnie pioruny, tylko raczej w takich sytuacjach zamieram, tracę dech i opuszczam ciało. Dobrze, że ostatecznie wychodzę z tego bez szwanku i większych strat. Można powiedzieć – ćwiczę charakter ;).

  • Made by Benia

    O matko… Muszę napisać, że aż mi wyskoczyła żyłka na czole jak o tym czytałam. Ja bym się poddała. Mam pod biurkiem leżeć właśnie takie niedokończone dzieło sprawiające mi trudność, tracę wenę żeby szyć dalej. Podziwiam Cię! Też się kiedyś zastanawiałam nad szyciem tego modelu. Twoja wersja wygląda super! Można stwierdzić, że powstał nowy model 🙂

    • Kasia

      Wiesz, że mnie jest straszny uparciuch, więc nie mogłam się tak po prostu poddać. Mam taką dziwaczną cechę, że jak mi coś wbrew, to ja jeszcze to bardziej ;). Z tym nowym modelem to prawda, ale jednak swój początek miał w formie z Burdy, więc uznałam, że przyznać się należy :).

  • MamaMi

    Po prostu, tak miało być 🙂 Co się namęczyłaś, to Twoje, ale ważne że się nie poddałaś 🙂 Dobrze, że dodałaś do tego biały. Moim zdaniem wygląda lepiej, niż sam gładki beż. A zapięcie z przodu pierwsza klasa!

    • Kasia

      Dziękuję za dobre słówko :). Na szczęście bluzka sama w sobie prosta rzecz, więc za bardzo mnie te przygody nie zniechęciły do szycia.

  • szara mysz

    Mi się bardzo podoba:-) Ja się boję takich beżów u siebie ale te białe listwy nadały jej charakteru i bluzeczka bardzo ci pasuje. Tu już tak wiosennie a ja jeszcze jedną bluzkę dresową szyje bo zimno ;-(

    • Kasia

      Dziękuję :). Te białe wykończenia wymyśliłam sobie właśnie z obawy, że cała w beżach będę mdląco nijaka. Ja zawsze czekam wiosny jak kania dżdżu, więc sezon zimowy w szyciu kończy się u mnie dość szybko ;).

    • Kasia

      Dziękuję :). No to w takim razie zgadzamy się co do beżu. Jeśli by mnie jeszcze kiedyś naszło, żeby sobie coś w takim kolorze uszyć, to będę przełamywać.

  • Monika

    Bardzo ładnie wyszła Ci ta bluzka, jest pięknie odszyta, z dużą starannością, a te kolory moim zdaniem bardzo Ci pasują . Podziwiam Twoje samozaparcie i cierpliwość:-). Pozdrawiam.

  • Szyję...bo kocham i potrafię

    Kasiu, takie i temu podobne sytuacje są nie do uniknięcia, często coś potrafi nam płatać figle, ale dobrze, że jesteś upartą dziewczyną dzięki temu masz świetna bluzkę, a te białe dodatki, musiały tu zagościć, dzięki temu jest świetna 🙂

    • Kasia

      Taki chyba mój urok, że od czasu do czasu musi być z przygodami ;). Najważniejsze, że cało wychodzę z opresji. Cieszę się, że bluzeczka Ci się podoba. Pozdrawiam :).

  • Joanna Krzepina

    Ile ja już sobie zniszczyłam nerwów i rzeczy stopką do dziurek…:/ U mnie diabeł tkwi w tym, że na próbkach jest zazwyczaj bardzo dobrze, kłopot zaczyna się w momencie, kiedy podkładam gotowy wyrób. Może ja mam jakieś złe wibracje. Za fragment o odciętym kawałku masz u mnie lody! – jakbym czytała o sobie :O
    Bluzka lekka, wdzięczna i oszczędna w formie, karczki dodają jej smaczku 🙂

    • Kasia

      Mi też dziurki na próbkach wychodzą przyzwoicie, a jak się zbieram za rzecz właściwą, to rzadko efekt mnie zadowala. I żeby nie było – staram się robić próby, tak jakbym szyła oryginał. Lipa jakaś z nimi.
      O lody! Z chęcią dam się namówić :).
      Cieszę się, że bluzce te moje przygody wyszły na dobre.

  • Sonata Na Miarę

    Wiesz, każdy ma takie wpadki i takie projekty, w których wszystko idzie jak po grudzie. Może tylko mało się o tym pisze na blogach, tak sądzę.
    Beż to w sumie trudny kolor i trzeba go najczęściej łamać, żeby nie był mdły. Białe akcenty robią tu robotę 🙂
    Patrzę na tę stójkę i ach… jaka ona równiutka 🙂

    • Kasia

      Właśnie odnoszę wrażenie, że mi te wpadki zdarzają się jednak nieco częściej. Cóż, taki typ ;). Starałam się bardzo, żeby mi to wszystko równiutko wyszło. Przynajmniej tu obeszło się bz niespodzianek :).

Skomentuj MamaMi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *