DAMSKIE,  sukienki

Warszawa bywa mała

Niech za wstęp posłuży dzisiaj krótka opowiastka z naszego życia rodzinnego.

Jesteśmy trzyosobową komórką społeczną mieszkającą na jednym z warszawskich osiedli. Takich jak my – wiele. Na co dzień pracujemy, wychowujemy naszego Smyka i realizujemy swoje pasje, o ile czas na to pozwala. Jak pewnie całkiem spora część pracujących rodziców swoich smyków do i z pracy jeździmy na zakładkę, żeby Łobuz spędzał z nami jak najwięcej czasu. Mankament tego rozwiązania jest taki, że mamy trochę mniej czasu dla siebie. Ale mamy też przy tym sporo szczęścia, bo jak Warszawa długa i szeroka, a firm jak komarów w zeszłym roku, tak my pracujemy niemalże obok siebie, choć branżowo jesteśmy w ogóle niespokrewnieni. Dzięki temu zdarza nam się spotkać w ciągu dnia na obiedzie albo chociaż machnąć do siebie w przelocie. W pewnym sensie to taki substytut randek.

DSC02997DSC02967DSC02998

Dzisiejszą porę lanczową postanowiłam wykorzystać nie tylko na jedzenie. Na tę okazję zabrałam ze sobą do pracy aparat i kazałam się obfocić. Było szybko, zabawnie i za ciepło. Założyłam dziś na siebie sukienkę uszytą w zeszłym roku na podstawie wykroju z Burdy 5/2014 model 114 A. Jak dla mnie – forma doskonała. Jedyną zmianą była korekta długości sukienki. Kiecka powstała z lnu z domieszką wiskozy. Jak się zachowuje len, wszyscy wiedzą. Ale jak to potem wygląda na zdjęciach – tego aż tak bardzo nie przemyślałam. A że mam pracę siedzącą, siedzenie do pory obiadowej trochę się wypchało i radośnie na wietrze powiewało. Na brzuchu też się harmonijka zrobiła.

DSC02977DSC02988DSC02994

Jak na pewno zauważyliście, na plecach oraz w garści mam coś białego. To to coś, co uszyłam ostatnio i nie wiem, czy nosić to, czy też nie. Dzisiaj założyłam, bo gołych pleców jest w tej sukience dość sporo. W pracy więc odziana byłam, jak dress code przykazał (ale taki w luźniejszym wydaniu).

DSC02996

Sukienkę uważam za bardzo udany model z kilku powodów. Jest bardzo dobrze dopasowana, ma ciekawe cięcia podkreślające to, co trzeba. Ma też świetne rękawki/ramiączka z kontrafałdką – dzięki temu bardzo ładnie układają się na ramionach. Jest Jest po prostu bardzo kobieca! I gdyby nie ten len gnieciuch, sukienka byłaby bez zarzutu. Ale z drugiej strony dzięki takim tkaninom człowiek daje radę przeżyć w takie upały. Zatem – niech się gniecie!

Brak komentarzy

  • Równoważnia

    Ale że coś się niby pogniotło? 😉 Mnie tam bardziej zainteresował krój… i kolor! Tak, kolor jest świetny! Wiosenno-letni, uwielbiam taką świeżą zieleń 🙂 No i przyznam, że myślałam, że ten krój to tylko do elastycznych tkanin się nadaje, a len chyba taki jest mniej niż bardziej?

    • Kasia

      Pamiętam właśnie, że kolor wybierałam trochę na przekór sobie, bo ja raczej w zieleniach się nie noszę. Chyba właśnie ta świeżość mnie ujęła.
      Okazuje się, że można szyć tę sukienkę z czegoś nieelastycznego, bo nie jest to taka wąska tuba, ale ja następnym razem wybiorę jednak coś z elastanem, żeby mi się tak kuperek nie wypychał :).

  • Szyję bo kocham i potrafię

    Sukieneczka super, miałam ten fason w zeszłym roku już przygotowany do szycia, ale później nie wiem jakim cudem trafił z powrotem na półkę. Właśnie znów go wygrzebałam i może uszyje 🙂
    Cóż, len jest jaki jest, ale taki jego urok. Można go kochać lub nienawidzić. Sukienka super, faktycznie pięknie podkreśla sylwetkę, kolorek świeżutki. Całość bardzo mi się podoba, a że się gniecie? I co z tego, mnie to tez by nie przeszkadzało. Mam ulubione białe lniane spodnie, uszyte jakieś 4 lata temu. Śmigam w nich każdego lata i dopóki się nie rozpadną będę je uwielbiać i dalej nosić. Pozdrawiam

    • Kasia

      Ja len decydowanie pokochałam, bo dzięki niemu w takie skwarne dni ciało w ogóle oddycha. I też w sumie to gniecenie mi tak nie wadzi. Przyznam, że w ogóle wcześniej tego nie dostrzegałam – dopiero na zdjęciach rzuciło mi się to w oczy :).

  • Ann

    Komfort przede wszystkim, a mimo zagnieceń wygląda super. Co do kamizelki, jak najbardziej nosić! Na manekinie mnie nie przekonała, ale na Tobie w tej sukience wygląda ekstra 😉

  • MamaMi

    Oj tam zagniecenia 😛 Ważne, ze sukienka się nie przykleja do wszystkiego łącznie z krzesłem i że masz swobodę ruchów i ciut ochłody. Bez tego w upały ani rusz! No i kolor bardzo Ci pasuje!

    • Kasia

      O tym samym pomyślałam – chrzanię zagniecenia! W zamian wszystko oddycha, a ja nie wyglądam, jakby mnie ktoś kubłem wody oblał. Cieszę się, że kolor się podoba, bo to był dla mnie taki eksperyment :).

  • Mitania

    A ja wciąż czekam z niecierpliwością kiedy uszyjesz coś brzydkiego i brzydko ; ) Hi hi taki żarcik,bo wiem,że Tobie to nie grozi : ) Jest aligancko : ) Ja to w ogóle wychodzę z założenia,że w takie upały wcale nie powinno się pracować i wtedy problem gniecenia mielibyśmy z czapki ; ) Buziaki posyłam upalne : )*

    • Kasia

      Ty mnie nie prowokuj ;). Bo w takie upały to powinien być ustawowy nakaz leżenia plackiem! A ja w ramach ochłody przesyłam powiew nadmorskiej bryzy. Uściski z Gdyni ślę 🙂

  • Rzeczówki

    Len to taki materiał, któremu się wybacza. Dla mnie mogłyby istnieć tylko nie gniecące się materiały i jeden gniecący – len 🙂 (uh, jak się odmienia to słowo – widzisz, nie powinno istnieć 🙂 )
    Jeśli chodzi o krój to zdecydowanie kobiecy i podkreślający super figurę. Chyba staniesz się dla mnie królową sukienek, to chyba przez Ciebie wpadłam w sukienkowy szał 🙂

    • Kasia

      No to mi teraz tutaj zaszczytami sypnęłaś ;). Aż się uśmiechnęłam do kompa, jak to przeczytałam. Powiem Ci tylko, że dopóki nie miałam maszyny to w samych portkach chodziłam i za sukienkami się w ogóle nie oglądałam. Ech, co szycie robi z człowiekiem ;)…

Skomentuj Mitania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *