A Ty jaką dyscyplinę sportu uprawiasz?
Znajdź wygodne miejsce i się w nim umość. Przymknij oczy, wycisz rozpraszacze, weź trzy głębokie wdechy. Rozluźnij się. A potem daj ponieść wyobraźni. Jesteś w kuchni, choć myślami już w miejscu, gdzie zaraz pojawisz się z filiżanką, a może szklanką, napoju, który właśnie szykujesz. Swój wzrok i myśli kierujesz już w stronę tego, co zacznie się za chwilę. Oto bowiem czeka na Ciebie najnowsza Burda albo może pomysł i cały stos wykrojów do przeanalizowania. Rozgrzewka.
Masz to! Rozkładasz więc arkusz z wykrojem, przygotowujesz papier, ołówek, linijkę i inne potrzebne przybory. Zaczynasz kopiować. Potem wycinasz. Rozpoczęła się zasadnicza część treningu. Pierwszą zadyszkę łapiesz, kiedy okazuje się, że możesz mieć za mało materiału. Nie odpuszczasz jednak, a wręcz przeciwnie – zwiększasz intensywność wykonywanych ćwiczeń. Przekładasz elementy na materiale, odmierzasz, nie, tak się nie zmieści. Zmieniasz układ, zdaje się, że tym razem powinno się udać. Czujesz, że jesteś dobrej drodze. Zaczynasz wycinać. Łapiesz rytm. Twój organizm czerpie przyjemność z wysiłku.
Zaraz przejdziesz do tej najbardziej oczekiwanej części. Jeszcze tylko podkleisz newralgiczne miejsca, oznaczysz linie proste, miejsce wszycia kieszeni. Teraz masz już tylko przed sobą do pokonania 8 km biegu. Wróć – 8 godzin szycia. Czasem tylko zdarzy się sprint od maszyny do szycia do deski do prasowania, czasem skoki przez płotki w postaci szycia ręcznego. Z każdą godziną jednak jesteś coraz bliżej mety. Na koniec jeszcze rozciąganie pod postacią ostatniego muśnięcia żelazkiem i w nowym płaszczu możesz iść na wieczorne spotkanie.
Tak. Szycie to sport. Czasem bieg, a czasem gimnastyka wyczynowa. Mam wrażenie, że przy okazji tego płaszcza wzięłam udział w maratonie. Co prawda dwa dni wcześniej przygotowałam wykrój, wycięłam płaszcz z materiału i przygotowałam go do szycia. Szycie odłożyłam jednak na zdecydowanie później. Ale Jola mi napisała, że jeszcze tylko skończy szyć kurtkę i się widzimy. Nie dodała jednak, że to kurtka dla syna i raczej nie zamierza prezentować jej na sobie podczas spotkania. Mi wystarczyło. Dorobiłam sobie całą resztę i uznałam, że nie no, Jola w nowym, a ja nie? Tak nie można! To ja jednak w czwartek po pracy ten płaszcz uszyję. Tylko jeszcze podszewkę kupię, bo nie mam. Jak siadłam, tak szyłam. Swoją wytrzymałością wykończyłam domowników. Tylko z litości dla nich grubo po północy wyłączyłam maszynę, żeby w piątek po pracy zaraz usiąść do niej ponownie i skończyć ten płaszcz. Udało się. A kurtkę szytą dzień przed przez Jolę znajdziecie na jej Instagramie.
Na koniec garść informacji o płaszczu:
- Wykrój: Burda 8/2013 model 103; skrócony o 13 cm ze względu na zbyt małą ilość materiału
- Rozmiar: 38
- Materiał wierzchni: dzianina wełniana, dość zwarta, 140×270 cm
- Podszewka: wiskozowa
- Satysfakcja: A jakże!
12 komentarzy
Ala
Hej,
świetnie napisane, mam dokładnie tak samo.
Dobrze że miałaś za mało materiału 😉 , bo w dłuższej wersji płaszcz nie prezentowałby się chyba tak dobrze. U mnie, zawsze jak mam za mało materiału to wychodzą najlepsze rzeczy.
Bardzo lubię podglądać co nowego uszyłaś.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasia
Alu, dziękuję Ci bardzo! Coś w tym jest, że braki materiałowe pobudzają kreatywność i często gęsto wychodzą z tych zmagań najlepsze projekty :). Cieszę się, że do mnie zaglądasz i że Ci się tu podoba!
Pozdrawiam ciepło 🙂
Szyję...bo kocham i potrafię
Kasiu, ten płaszcz jest boski! Wszystko mi w nim pasuje i kolor i fason… co do samego fasonu, przyznam, ze ten wykrój znam, ale jakoś zupełnie mnie nie zauroczył… a tu taki płaszcz! Przygarnęłabym z ogromną ochotą… no fenomenalny! Co do szycia z małych ilości podpisuję się obiema rękami, ja przeważnie mam za mało i muszę kombinować. W zasadzie rzadko kiedy, kupuję tkaniny z planem, biorę bo mi się podoba a co uszyję to postanowię później i mało kiedy mam wystarczającą ilość. Czasami wykrojenie zajmuje mi więcej czasu niż pozszywanie elementów. Zastanawiam się, gdybym kupowała ilości podane w Burdach to wystarczyło by mi na dwie takie rzeczy 😀 Wracając do płaszcza, bardzo dobrze, że uszyłaś taka długość, bardzo mi tu pasuje. Jestem zachwycona 😀
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Kasia
Beatko, dziękuję Ci pięknie za te wszystkie miłe słowa. Ja ten płaszcz też wcześniej omijałam, ale spodobał się koleżance i dla niej uszyłam podobny najpierw (tamten miał kimonowe rękawy). I podczas tego szycia, i późniejszych przymiarek (tak, na sobie też mierzyłam ?) tak bardzo mi się spodobał, że już wiedziałam, że właśnie taki muszę sobie uszyć. A dalszą historię już znasz. Z zakupami materiałowymi to ja tak właśnie mam, że jak kupuję, to mam tylko taki ogólny zarys tego, co tam planuję z danego kuponu uszyć. A potem mija czas, plany się zmieniają, często nie wyrabiam się w danym sezonie, jakiś inny model spodoba mi się bardziej, no i masz – trzeba kombinować ?. Przy Twoim „oszczędnym” szyciu, że tak powiem, rzeczywiście istnieje spora szansa, że z wymiarów podanych w Burdzie Ty jesteś w stanie wycisnąć dwie rzeczy. I ja pewnie dojdę do takiej wprawy ?.
Serdeczne pozdrowienia ślę!
Szycie bez metki
Bo ja jestem szyciowym trenerem personalnym ? albo takim poganiaczem raczej, ale jak zauważyłam przynosi to efekty…, więc jeżeli ktoś chce poczuć centymetr krawiecki w formie bata nad głową niech pisze…
Kasiu, płaszcz suuuuper, biorę w ciemno i kieszeniami!!!! kieszeniami się chwal !!!!
Kasia
Jolu, powinnaś utworzyć sobie jeszcze jedną zakładkę na blogu z opisem programu motywacyjnego oraz opiniami zadowolonych klientów ?. Zobaczysz, będziesz miała branie!
Bardzo się cieszę, że płaszcz Ci się podoba ? No nie pomyślałam, żeby te kieszenie jakoś bardziej zaakcentować. Ale jakby co, to się chwalę ?
Pozdrawiam serdecznie!
oldnanny
Wcale się nie dziwię że satysfakcja jest 🙂 wyjścia nie ma – płaszcz pierwsza klasa! Nie widać żeby mu brakowało tych 13 cm, czyli materiału było optymalnie – wolę tak niż żeby zostawały spore resztki – u mnie leżą takie później latami bez pomysłu. A jeśli chodzi o tempo szycia to podziwiam, moją dyscypliną są chyba wyścigi ślimaków. To ja poproszę o takiego poganiacza personalnego 🙂
Pozdrawiam!
Kasia
Odsyłam do Joli ?. Jola potrafi.
A widzisz, ja na początku trochę żałowałam, że nie mam więcej tej dzianiny. Teraz, jak już płaszcz jest w intensywnym użyciu, zmieniłam zdanie. Bo na przykład jak jest chlupa, to się płaszcz nie zabrudzi, mogę jeździć w nim na rowerze (sprawdziłam) i nie wkręca mi się w szprychy, w samochodzie nie przycinam go drzwiami, a jak wisi na wieszaku, to nie zamiata podłogi. Same zalety! Też bardzo nie lubię tych resztek, z którymi nie wiadomo, co pźniej zrobić.
Pozdrawiam ciepło!
Szyciownik
Cześć,
Czekaj, czekaj. Dobrze czytam? Uszyłaś ten płaszcz w dwa wieczory? Och!! Ale Rewelacja 🙂 jestem pod ogromnym wrażeniem, bo płaszcz wyszedł genialnie! Ale Ci w nim ładnie!
Pozdrawiam,
Kasia
Kasia
Dobrze czytasz ?. Ale to było samo szycie (+ krojenie podszewki). Całą resztę zrobiłam wcześniej, a to też będą jakieś 3-4 godzinki. Zwykle całe to szycie mam bardziej rozciągnięte w czasie.
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ??
Pozdrawiam serdecznie!
Lizawieta
Płaszcz świetny. Znakomicie leży, pięknie uszyty. Podziwiam i przyznaję, że bardzo motywuje mnie do działania. Od razu chce mi się szukać tego modelu w Burdzie. Szyjesz błyskawicznie. Ja też uprawiam ten sport, ale raczej maraton, bo u mnie najwięcej czasu zajmuje dopasowywanie do moich wymiarów, niestety proporcje mam nie „burdowe”. Ale też zazwyczaj kombinuję na mniejszej ilości materiału niż podano, bo kupuję wcześniej z jakimś mglistym zamysłem, potem musi się odleżeć, często nawet parę lat, aż zachwyci mnie jakiś model najbardziej zbliżony do moich wymiarów i przypomnę sobie dawno kupiony materiał, (lub ciuch, który można by przerobić) i wtedy maraton rusza. Nie lubię przerywać, aż nie skończę dzieła, więc zdarza mi się szycie do późnej nocy. Na szczęście moja obecna maszyna jest dość cicha i nikt z sąsiadów nie zgłaszał pretensji, ale staram się jednak nie hałasować w ciszy nocnej.
Pozdrawiam z zapylonego brzozą mojego miejsca na Ziemi…
Lizawieta
Kasia
Dziękuję bardzo! Cieszę się, że motywuję, ale dodam też, że i ja czerpię motywację właśnie, kiedy widzę inne ładne rzeczy uszyte przez internetowe koleżanki. Duch sportowy się we mnie odzywa jak nic ?. Z dopasowywaniem mam może trochę łatwiej, ale też nie jest tak, że biorę wykrój i jadę. Zazwyczaj coś tam gdzieś tam trzeba poprawić. Ach, szycie jest wspaniałe ??
Pozdrawiam serdecznie!