Chcę być księżniczką?
Czy jest coś złego w tym, że czasem, ale tak naprawdę rzadko, chciałabym wyglądać jak księżniczka? Może nie w koronie i krynolinie, ale właśnie w długiej i szeleszczącej spódnicy i to zupełnie tak bez okazji. Tak sobie myślę, że nie powinno to być problemem, a jednak przy okazji szycia tej spódnicy naszły mnie pewne rozważania. Wszystko dlatego, że jest we mnie niezgoda na wciąż tak kategoryczny podział, jakiego dokonuje się wobec nas już od najmłodszych lat. Kiedy myślimy bowiem o chłopcach, chcemy o nich coś powiedzieć, zazwyczaj odnosimy się do cech charakteru czy umiejętności. O dziewczynkach w takich sytuacjach mówimy zaś raczej w kategoriach wyglądu, tak jakby nie miały osobowości albo ich zdolności były mniej ważne niż to, jak się prezentują. A kiedy taka dziewczynka nie przywiązuje zbytniej uwagi do swojego wyglądu, a do tego wybiera „niedziewczyńskie” zabawy, to już na bank będą o niej mówić, że jest chłopczycą. Mam wrażenie, że i w myśleniu o dorosłych ten podział dalej funkcjonuje. To jedna strona medalu.
Druga to ta, że wciąż mam poczucie (choć sama jestem mamą chłopca i mam nadzieję, że się mylę w tej kwestii), że dziewczynki wciąż w wielu rodzinach wychowuje się na takie właśnie księżniczki. Najpierw mają ładnie i czysto wyglądać, najlepiej być ciche, koniecznie wykształcone, być podporządkowane i nie wychylać się. Mają dać się nieść wydarzeniom w ich własnym życiu, a nie aktywnie wpływać na to, jak to życie będzie wyglądać. Taka księżniczka ma czekać wytrwale na swojego księcia, a później na domyślanie się wszystkiego, o co jej chodzi, bo przecież sama tego nie powie. Wiecie, ja jeszcze z własnego dzieciństwa pamiętam to, w jaki sposób traktowały mnie i odnosiły się do mnie dorosłe osoby z mojego otoczenia. I pamiętam, że choć nie kryły się pewnie za tym złe intencje, najważniejsze było to, że byłam ładna i miałam piątki w szkole (ale to wyciągano wtedy, gdy trzeba było mnie użyć jako elementu wychowawczego do porównania z innym dzieckiem). To przedmiotowe traktowanie odcisnęło gdzieś swoje piętno. Dziś, będąc dorosłą i ukształtowaną osobą, znam swoją wartość i mocne strony i to poczucie wartości nie bierze się z tego, jak wyglądam, ale co potrafię. A jednocześnie czuję się nieswojo, chcąc jak księżniczka przez chwilę wyglądać. Bo to trochę tak, jakbym przeczyła własnym przekonaniom.
I jest jeszcze jedna strona (a co! mój medal może mieć trzy) − gdzie leży granica między zdroworozsądkowym dbaniem o siebie a „niezdrowym” myśleniem o własnej powłoce. Czy w tym, że chcę wyglądać ładnie (ale przede wszystkim, żeby czuć się ze sobą dobrze), jest coś złego? Czy może dopiero coś złego byłoby w tym, gdybym chciała to robić dla innych (choć jest to przecież niemożliwe, bo nie da się zadowolić wszystkich)? Czy przyjemność, jaką sprawiają mi komplementy dotyczące mojego wyglądu, to już próżność czy coś zupełnie naturalnego? Jak w ogóle przyjmować uwagi (mające w zamierzeniu być komplementami) dotyczące wyglądu? Ale też − jak taktownie komplementować? Tyle pytań, a ja myślę sobie, że nie ma na to prostej i tak zupełnie jednoznacznej odpowiedzi. I wszystko przez spódnicę…
***
Na pomysł uszycia spódnicy wpadłam dość spontanicznie. Postanowiliśmy wyjechać z mężem na weekend i się odprężyć. Dziecko u dziadków, więc będzie można zaszaleć. To może uda się jakąś kolację przy świecach zaliczyć. O rety, w co by się ubrać?! Na horyzoncie żadnych wesel, więc okazji do szycia strojnych kiecek brak. Pomyślałam sobie, że skoro zbliża się zima, to może chociaż długą spódnicę sobie uszyję. Kiedy w sklepie trafiłam na ten żakard (choć w ręku miałam już inną tkaninę), przepadłam. Kupiłam 2,7 m i dokładnie wiedziałam już, jaki fason z niego powstanie. Już od dłuższego czasu myślałam o przerobieniu modelu 109 A z Burdy 3/2018 na spódnicę. Ponieważ fason przewidywał częściowo marszczenie w pasie, a ja miałam jednak do wykorzystania dość sztywny żakard, pogłębiłam po prostu zakładki, dopasowując obwód spódnicy do obwodu paska. Do tego dodałam kieszenie i spódnica właściwie była gotowa, wszak to tylko kilka szwów. Do spódnicy wymyśliłam sobie jasną górę i choć jakąś białą efektowną bluzkę na bank bym u siebie znalazła, postanowiłam uszyć sobie nową, skoro z szyciem spódnicy poszło mi szybko i sprawnie. Wykorzystałam sprawdzony już wykrój 106 A z Burdy 2/2017, a ponieważ szyłam z karelii, nawet nie musiałam obrzucać ani podkładać brzegów wolantów. Czyli równie szybko, miło i przyjemnie.
Z tą kolacją to nam się nie udało, ha ha, bo jakoś tak wykupione przez nas posiłki w hotelu nie do końca zgrały się z naszymi planami. Ale to nic. Tę spódnicę, bo kolacja była tylko pretekstem, szyłam przede wszystkim dla samej przyjemności szycia i sprawienia sobie czegoś ładnego i niekoniecznie praktycznego bądź spełniającego jakieś zapotrzebowanie. I czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Tylko nie mogę się jakoś uwolnić od tych moich rozmyślań.
A czy Wy kiedyś zastanawiałyście się nad tym, jak bardzo wygląd i dbanie o niego determinuje Wasze życie? Podzielcie się swoimi przemyśleniami.
Pozdrawiam serdecznie, Kasia!
18 komentarzy
Uszyta
Ale pięknie! W tej wersji z narzutką i rękawiczkami to bym powiedziała, że nawet władczo, więc nie jak bezwolna księżniczkowa laleczka, ale bardziej monarchini, która jest pewna swego i ma moc.
A jeśli chodzi o patrzenie na mnie przez pryzmat wyglądu, to u mnie na studiach technicznych wystarczyło być dziewczyną, żeby trafić na inne traktowanie. I to bardzo różne – bo część prowadzących dziewczynom dawała luzy, podciągała oceny, pomagała więcej, a znowu część wymagała więcej przez stereotyp, że dziewczyny to tego tematu nie zrozumieją. Na szczęście było też sporo prowadzących, którzy zachowywali się uczciwie i nie było specjalnego traktowania. Zobaczymy, jak to będzie się ciągnęło w pracy
Kasia
Aniu, bardzo mi się spodobała Twoja interpretacja i szczerze przypadła mi do gustu. Teraz tak będę o sobie myśleć ;).
No widzisz, czyli jednak coś jest z tym, że u niektórych wciąż głęboko zakorzeniony jest ten podział. Uważam to za bardzo krzywdzące, niesprawiedliwe i szowinistyczne. I tam gdzie mogę, czyli w swoim najbliższym otoczeniu, z tym walczę. Albo edukuję ;). Na szczęście mam oparcie w mężu, który myśli podobnie do mnie, więc mi trochę łatwiej.
Szyciownik
Cześć,
Śliczna spódnica. Rzeczywiście wyglądasz jak księżniczka 🙂
A poruszony temat jest bardzo ciekawy. Moim zdaniem wszystko jest kwestią zdrowego rozsądku. Od czasu do czasu warto o siebie zadbać, ale nie ma co tracić czasu na kosmetyczkę trzy razy w tygodniu 🙂
Pozdrawiam,
Kasia
Kasia
Dziękuję, Kasiu!
Też myślę podobnie, choć przyznaję, że w głowie kłębi się wciąż ogrom myśli. Pewnie dlatego, że tak naprawdę na problem składa się wiele wątków i trudno w takim poście wyłożyć wszystkie racje. Ale jestem wyznawcą złotego środka i myślę, że jestem już na takim etapie, że takie rzeczy potrafię kontrolować.
Pozdrawiam serdecznie!
Szwaczka. PL
Kasiu,przepiękna stylizacja,super spódnica,piękna bluzka i to połączenie z futerkiem i rękawicami….mmmmm kraina lodu! Zachwycająco.
Coś pewnie w tym jest,że dziewczynki piękne,a chłopcy mądrzy,ale nie dajmy się wkręcić. Znajmy swoją wartość i umiejętności i szanujmy się bez względu na płeć i wygląd.
Kasia
Dziękuję! Jest mi bardzo miło 🙂
Do sprawy podchodzę z dystansem, ale mam wciąż jeszcze małego syna i chcę go wychować w przeświadczeniu, że nie powierzchowność stanowi o wartości człowieka, a to, co sobą reprezentuje, tak samo jak to, że nikt nie ma prawa go ograniczać w dążeniu do realizacji marzeń ze względu na płeć. Ani z żadnego innego. Tak samo jak jemu nigdy nie powinno przejść to przez myśl. Właśnie o poczucie wartości mi chodzi i szacunek do drugiego człowieka.
Szyję...bo kocham i potrafię
Kasiu… oczu nie można oderwać! Jak Ty pięknie w tym wyglądasz! A co tam, ze nie było okazji się ubrać i wyjść, na pewno się jeszcze niejedna znajdzie. My szyjące mamy taki komfort, że jak chcę… mogę mieć, a co! Piękny jest ten żakard, całość miodzio. Dokładnie „Kraina Lodu” 😀 tez przyszła mi na myśl 😀
Jestem zachwycona!
Kasia
Beatko, bardzo Ci dziękuję 🙂 Cieszę się, że Ci się całość spodobała. Mam nadzieję, że ta okazja pojawi się prędzej niż później. Fajnie tak móc sobie spełnić swoją zachciewajkę 😉 Mamy tę moc!
Asia
Pięknie wyglądasz! Co do przemyślen to moje są dokładnie takie same jak Twoje, z tą różnicą że ja jestem mamą dziewczynki. Wielokrotnie obrywa mi się za to że nie wychowuje mojej córki na księżniczkę i powiem szczerze że czasem się zastanawiam czy dobrze robię pozwalając jej na chłopięce zabawy (ha, klocki to też chłopieca zabawa), na bycie na luzie bez perfekcyjnie odprasowanego ubrania czy też idealnych manier.Sama zostałam wychowana „normalnie”, moja mama pozwalała mi na odkrycie swoich pasji, jakiekolwiek by one nie były i dlatego też chciałam pójść ta droga jako matka. Co do pozostałych rozmyślań – tak, też często się zastanawiam nad powierzchowoscia, jak to traktować, jak przyjmować komplementy, jak się też z tych komplementow rozliczać! Ty poszłaś krok dalej – spełniłas swoje marzenia o ksiezniczkowej spodnicy, moje nadal pozostają jeszcze w tej niespelnionej sferze i to może głupie ale powód jest dość prozaiczny – bo co ludzie powiedzą jak wyskoczy gdzieś w takiej stylizacji? Przecież chyba by mnie pozarli i wypluli! Mieszkam w małym miasteczku i takie rzeczy u nas są uznawane za objaw ekstrawagancji. Chyba jeszcze nie mam tyle odwagi albo nie dojrzałam do tego żeby nie zwazac na to co inni mówią! Wystarczy mi latka matki – wariatki 🙂
Kasia
Asiu, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami i doświadczeniem. Bardzo się cieszę, że poznałam perspektywę mamy dziewczynki. Bardzo Ci kibicuję, żeby udało Ci się wychować swoją córkę na pewną siebie i zadowoloną kobietę. Nie oglądaj się na innych (ja też tego nie robię), bo sama na pewno wiesz, co dla niej jest najlepsze. A beztroskie dzieciństwo i bezgraniczna miłość i wsparcie rodziców to najważniejsze, co dzieciom można dać. Tak myślę. Tak działam.
Pochodzę z małego miasteczka. Wiem, o czym piszesz. Pewnie gdybym nigdy się nie wyprowadziła, nie miałabym w sobie aż takiej odwagi. Ale trudno przewidzieć, jakby to było. Nie będę Ci pisać: olej ludzi, bo byłoby to nieuczciwe. Ale może z czasem coś się zmieni :). Wszystkiego najlepszego!
Szycie for Em
Piękna! a najlepsze w niej jest to, że pasuje zarówno do stylizacji luźnej jak i okazałej! 🙂
Kasia
Dziękuję bardzo! Cieszę się, że się podoba 🙂
Pracownia Ady
Kasiu, spódnica jest boska, bardzo podoba mi się żakard w pięknym kolorze z którego ją uszyłaś 🙂 Całość stylizacji zachwyca, pięknie się prezentujesz 🙂 Mam grubszy żakard na spódnicę, waham się między zakładkami a półkołem/kołem … Zobaczymy 🙂
Co do księżniczki, to grubszy temat z wieloma aspektami – ale jedno mi się podoba – że możemy teraz sobie pozwolić na tego typu look, jest to nasza decyzja i to jest piękne 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Kasia
Ada, bardzo Ci dziękuję!
Czy z zakładkami, czy z części koła spódnica z żakardu będzie wspaniała 🙂 Nie mogę się doczekać!
Masz rację; na temat, który ja poruszyłam dość pobieżnie, składa się wiele aspektów. Ja opisałam go od strony swoich uczuć, które są dość ambiwalentne. Ale bardzo podoba mi się takie myślenie, że skoro chcę, to mogę.
Pozdrawiam ciepło 🙂
wrednazolza13
Piękna spódnica i bluzeczka, naprawdę jak księżniczka. Ja jakoś nie pamiętam żeby ktoś zwracał jakąś wielką uwagę na moj wygląd. Sama jakiejś wielkiej wagi do tego nie przywiązywałam. Owszem mam taki problem, że wychodzę do pracy bez makijażu bo zwyczajnie zapominam go zrobić, ale staram się dbać o siebie i jakieś własne minimum mam i nie spadam poniżej niego.
Kasia
Czyli masz bardzo zdrowe podejście do tematu :). Nie ma przecież jednego uniwersalnego wzorca, a myślę, że cała rzecz sprowadza się do tego, by jednak we wszystkim zachować umiar i zdrowy rozsądek. Pozdrawiam serdecznie!
Lizawieta
Ale pięknie… Całość super! Gratuluję i podziwiam.
Serdeczności.
Lizawieta
Kasia
Dziękuję serdecznie! Takie komentarze sprawiają mi niesamowitą przyjemność!
Pozdrawiam ciepło ?