Garść kwiatów, szczypta wyobraźni i jeden bardzo dobry wykrój, czyli przepis na letnią sukienkę
Jakimi pokrętnymi ścieżkami podąża moja wyobraźnia, to ja w sumie sama nie wiem. Może i chciałabym spróbować nadążyć, ale po co. Nie byłoby zabawy. A że akurat z szyciem jestem w takim punkcie, że nic nie muszę, wszystko mogę, czyli że potrzeby ubraniowe maści wszelakiej mam ogarnięte, to sobie wymyślam, kombinuję i rzucam wyzwania. Takie że na przykład zamiast uszyć sobie sukienkę z jakiegoś gotowca, wszak tyle pięknych modeli nieustannie mnie kusi, to ja może tu coś dodam, tam rozetnę, dorzucę marszczenie (albo odejmę) i uszyję sobie coś jeszcze innego. Tak to właśnie z tą sukienką w kwiatki było.
To znaczy to tylko kawałek tej historii, bo ona zaczęła się w sumie chwilę wcześniej, czyli od ogłoszenia przez miekkie.com decyzji o zamknięciu sklepu i wielkiej wyprzedaży. Może ktoś pamięta, że wspominałam o niekupowaniu nowych tkanin w tym roku? No, to wobec tak postawionej sprawy okazało się to mocno nieaktualne. Co nie znaczy, że rozsądek wysłałam na wakacje czy coś. Po prostu kupiłam sobie tkaniny, które kiedyś tam planowałam i tak kupić, bo były w stałej ofercie. Tylko że do nich dorzuciłam jeszcze trzy kupony tkanin wiskozowych we wzorki, w tym te kwiatuszki, które ani kolorystycznie, ani stylistycznie nie pasowały do niczego, co kupowałam już od dłuższego czasu. Coś mnie w nich jednak ujęło, ale nawet teraz nie jestem w stanie powiedzieć co. W każdym razie pomyślałam sobie, że wykorzystam najwyżej tę tkaninę na uszycie jakiejś próbnej sukienki.
Tak jak kropla drąży skałę, tak mnie, im cieplej się robiło, coraz częściej nachodziła myśl o uszyciu sobie sukienki. Mimo że co i rusz wertuję stosy gazet i przeglądam wykroje cyfrowe, to nie wiedzieć czemu, akurat w tamtej chwili żaden nie był jeden do jednego tym, który chciałam przeobrazić w gotową sukienkę. Po głowie chodziło mi coś innego. Dlatego właśnie wybrałam opcję pośrednią, czyli wybór jakiejś bazy, którą będę sobie modelować, aż osiągnę opcję, która mnie zadowoli.
Sukienka od Eveselection okazała się tą, która idealnie nadawała się na punkt wyjścia do dalszej pracy. A ta miała głównie polegać na modelowaniu góry. Zaczęłam więc od zmiany dekoltu, bo w letnich sukienkach lubię, gdy jest choć trochę odsłonięty. Podpatrzyłam też gdzieś zapinanie na oblekane guziczki z pętelkami, ale u siebie zrobiłam tylko taką atrapę zapięcia. Guziczki są, pętelki są, ale przód i tak jest zszyty na środku. Narysowałam sobie i wszyłam stójkę, choć może na zdjęciach i pod włosami nie jest tak widoczna. Ale jest. Zrezygnowałam z marszczenia gumonićmi w pasie, bo już jedną taką sukienkę przecież mam, a te gumeczki trochę czasem się do mnie za bardzo tulą i drapią. Wolę pojedynczą zwykłą gumę wszytą lub wciągniętą w talii. W związku z tą zmianą skróciłam też stan sukienki. Rękawy (wybrałam wersję z krótkimi) najpierw wydłużyłam o 4 cm, a później poszerzyłam je na dole o kolejne 9 cm, żeby marszczenie było bardziej obfite, ale już po przymierzeniu gotowej sukienki okazało się, że nie do końca mi one pasują. Może nie tyle rękawy, co ta tworząca się na dole falbanka po zmarszczeniu ich na gumce. Dlatego gumkę wyprułam, rękawy skróciłam i wykończyłam je plisami o szerokości 4 cm. Ta zmiana okazała się bardzo satysfakcjonująca.
Dół sukienki to w zasadzie była już czysta kosmetyka. W sumie to nawet nie wiem, jak czułabym się w długości sukienki zaproponowanej w wykroju, ale miałam pewność co do tego, że jak ją sobie wydłużę, to na pewno będzie mi w niej dobrze i wygodnie. Dlatego dwie dolne falbany wydłużyłam tak, by docelowo osiągnąć długość spódnicy, jaką zwykle noszę, a jednocześnie starałam się zachować proporcje z wykroju. Jak wyszło mi to całe modelowanie, widać na zdjęciach.
Nie tyle może nieoczekiwanie, co jednak odrobinę zaskakująco w takim pozytywnym znaczeniu sukienka okazała się bardzo udanym i wcale nie próbnym projektem. Sam fason jest bardzo wygodny i ma wystarczająco luzów, żeby czuć się w tej sukience swobodnie (w obwodach nic nie zmieniałam, rozmiar dobierałam według tabeli). Zmiany, które wprowadziłam, sprawiły tylko, że sukienka jest trochę bardziej moja. Zupełnym zaskoczeniem jest natomiast dla mnie wzór na tkaninie, co do którego przecież nie byłam przekonana. Jako sukienka okazał się po prostu zachwycający i idealnie pasujący do wykombinowanego przeze mnie fasonu. Przy okazji odkryłam, że wcale nie jest tak, że ja nic w tej kolorystyce w szafie nie mam. Wystarczyło ją otworzyć i poprzymierzać to i owo. Najbardziej zaś w tej sukience podoba mi się to, a może nie najbardziej, ale doskonale wszystko inne uzupełnia, że nie widać na niej zagnieceń i tak lekko porusza się ona z każdym moim krokiem. No naprawdę aż takich pozytywnych emocji się nie spodziewałam. Zresztą popatrz na zdjęcia. One mówią wszystko.
Metryczka
- Wykrój: sukienka Avril od Eveselection
- Rozmiar: 38
- Tkanina: tkanina wiskozowa od miekkie.com
- Modyfikacje: wszystkie zmiany opisałam powyżej
2 komentarze
Szyję...bo kocham i potrafię
Widzę, że powód do kupienia tkaniny był taki sam jak mój 😀 Nie powiem miałam coś upatrzonego, ale jak czesto u mnie bywa tak długo się zastanawiam, że w końcu jest już po tkaninie bo wykupiona, nagle wszystkim podoba się to co mnie 😀
Kasiu sukieka jest przesłodka, Ty to chociaż miałaś powód w wyborze koloru tkaniny bo do oczu, ja to nie wiem do czego sobie ją wybrałam bo ani do oczu ani do włosów, ale kupiłam i tak jak mówiłam uszyłam komplet. Moze go pokażę, zobaczymy czy czasu mi starczy na fotki. Pięknie wyglądasz, nawet bym nie pomyślała, że sukienka będzie taka cudowna, mam nadzieję, że stanie się Twoją ulubioną, bo wygladasz uroczo.
Kasia
Dziękuję serdecznie za komplementy! ???????? Po takim czasie to ja już z całą pewnością mogę napisać, że sukienka zdecydowanie jest na szczycie moich ulubionych rzeczy na lato i noszę ją w tym sezonie często i z ogromną przyjemnością. W życiu bym nie powiedziała, że kiecce z takim wzorem będę wyglądać i czuć się dobrze. Miło jest się czasem tak zaskoczyć.