
Mega pakiet
Na chwilę pozostanę jeszcze w klimatach dziecięcych. Być może nie robiłabym tego z powodu zwykłych koszulek, ale ponieważ pomysł ozdobienia jednej z nich wydał mi się całkiem przebiegły, pomyślałam, że się pochwalę.
Tydzień temu piękna pogoda wygnała nas na długaśny spacer. Szwędaliśmy się z Miśkiem po rozmaitych miejscach, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności dotarliśmy także do sklepu z tkaninami na Kondratowicza. To ten, w którym kiedyś pani sprzedała mi taśmę termo do podkładania, kiedy ja niedoświadczona chciałam kupić flizelinową taśmę formującą. Wówczas ten sklep składał się z dwóch „działów” – części upominkowej i materiałowej. Ta druga nie wydawała mi się powalająca, więc nie bywałam. Ale w zeszły weekend zajrzałam i ku memu zaskoczeniu okazało się, że upominki zniknęły na rzecz szmatek. Ponieważ w dużej mierze okazały się one rozmaitowzorzystymi dzianinami, postanowiłam kawałek zakupić. A że miałam ze sobą Smyka, pomyślałam o nim i o tych wszystkich koszulkach, które ledwo mu pępek zakrywają. Wybór (częściowy) pozostawiłam więc najmłodszemu w rodzinie. Wybrał łapki. Kupiłam więc 60 cm łapek, 60 cm białej dzianiny i trochę białego ściągacza.
Wykrój na koszulkę wzięłam z papavero. Tę pierwszą całą w łapki uszyłam wg rozmiaru 110 (Misiek ma jakieś 105). Jak na nasze potrzeby okazała się dość szczupła, ale co gorsza – nijak nie chciała przejść przez głowę. Otwór więc powiększyłam, a kolejne koszulki poszerzałam już o ok. 8 cm (przesuwałam formę o ok. 2 cm od linii złożenia materiału i wycinałam). Z metra i dwudziestu centymetrów dzianiny udało mi się wycisnąć cztery sztuki.
No dobra, ale co z tym ozdabianiem, spytacie. A mi chodzi o tę łapkę na białej koszulce. Już dawno temu zaopatrzyłam się w papier transferowy i chciałam sprawdzić, co się da z tym zrobić. Pomyślałam, że pozostanę w temacie łapek i znajdę jakiś wzór w otchłani Internetu, który będzie można wydrukować i naprasować na koszulkę. Nic jednak niepłatnego, a pasującego do koncepcji, nie znalazłam. Ugryzłam więc temat z innej strony. Takiej mianowicie, że ułożyłam płachtę materiału w skanerze i sprawdziłam, co z tego będzie. Wybrałam skanowanie bez tła i w wysokiej rozdzielczości i w ten sposób uzyskałam piękną wielką łapkę (z widocznym nawet wzorem dziania). Potem obróbka w paint’cie i Wordzie (to moje na najbardziej wypasione programy graficzne ;)), wydruk z opcją lustrzanego odbicia, prasowanko i oto jest czwarta koszulka z serii.
Dwie rzeczy mnie w całym tym koszulkowym szyciu za serce ujęły. Pierwsza, kiedy dziecię na pomysł t-shirta zareagowało bardzo entuzjastycznie i prosiło, żeby już teraz mu uszyć tę koszulkę. A druga, kiedy któregoś dnia wrócił z przedszkola, zobaczył jedną z nowych koszulek i krzyknął: „Mamusiu, dziękuję!”.

Wiosenna kurtka dla małego łobuziaka

Brak komentarzy
nataliaszyje
Ojeej, aż wzruszyło mnie to wzruszenie Twojego dziecia ! 🙂 To musi być radocha dla szyjącej mamy w sytuacjach gdy dziecko tak szczerze się cieszy z nowego nabytku, aż mu w przedszkolach inne dzieci z leżaczków zazdraszczają 😉 ! Sama czekam, aż moje młode będą takie bardziej świadome 🙂 A wracając do technik szycia – po pierwsze – wspaniały pomysł z tym skanerem i papierem transferowym – wyszło prze – profesjonalnie ! 🙂 Muszę koniecznie kiedyś wypróbować ten patent 🙂 A koszulki – w postaci masowej produkcji dla młodocianego – wyszły naprawdę super ! 🙂
Kasia
To są takie naprawdę fajne momenty. Prościzna, a sprawia dziecku tyle radości. Jak tu czasem czegoś dla niego nie uszyć? ;).
Jeśli będziesz kiedyś rzeczywiście korzystać z takiego papieru, to tylko uprzedzę, że nie jest on aż tak plastikowy i sztywny (przynajmniej ten, który ja kupiłam) jak niektóre aplikacje na koszulkach ze sklepów, ale mimo wszystko to miejsce na koszulce już nie oddycha. Cieszę się, że koszulki są super :).
Szyję...bo kocham i potrafię
Radość dziecka-bezcenna 🙂
Kasiu koszulki bajeranckie, no kobieto podziwiam Cie nieustannie, Ty nie pomyliłaś profesji?
Jak dla mnie drukowanie jakies przeróbki w paint’cie , to wiedza tajemna 🙂
No pieknie, jestem zachwycona 🙂
Kasia
Właśnie sobie czasem myślę, że w pracy to ja się chyba marnuję ;). Koszulki koszulkami, choć wyszły fajnie, to teraz czas na rzeczy z listy, którą zostawiłam u Ciebie na blogu :).
Kasia
toż to koszulkowe szaleństwo! Bardzo kreatywnie do tego podeszłaś! wyszła ci prawdziwa kolekcja! Miło, że twoje dziecię tak z tobą współpracuje i cieszy się z twojego wytwórstwa. 🙂
Kasia
Ta współpraca układa nam się różnie, ale na szczęście mam dziecko pełne zrozumienia dla maminej pasji :).
MamaMi
Właśnie dla tego dziękuję i uśmiechu na buzi warto robić nawet tak banalne jak koszulka rzeczy 🙂 mój też jest zawsze wniebowzięty jak dostaje coś nowego 🙂 Wielka łapka wyszła fajnie! No ale najlepsze jest to, że „klient” sam wybrał sobie materiał. Teraz będzie go pewnie nosił z jeszcze większą dumą 🙂 nie dość, że od Mamy, to jeszcze ON SAM wybierał! 😀
Kasia
A ja tylko rączki zacieram, bo będę miała z kim na szmatki chodzić ;).
Mamy szczęście, że nasze szkraby są takie wdzięczne. Oby jak najdłużej :).
Anettaszyje
Cudowne jest sprawianie radości, koszulki super. 🙂
Kasia
Oj, tak, to bardzo miłe uczucie. Dziękuję :).
Mitania
Nie wiem czym zajmujesz się zawodowo ale moim zdaniem powinnaś to jak najszybciej rzucić ; ) To co wyprawiasz na maszynie do szycia to są najprawdziwsze arcydzieła co potwierdza jeszcze dodatkowo zachwyt Twojego szkraba : ) Koszulki są cudowne,szkoda tylko,że takie malutkie ; )Buziaki : )*
Kasia
Oj, zawodowo to ja w książkach robię. Rzeczywiście niewiele to ma wspólnego z szyciem, ale obie dziedziny są bliskie memu sercu :). Zachwyt szkraba mnie zachwyca nieustannie i motywuje do szycia takich miniatur. Ściskam mocno :*
szara mysz
Super koszulki! i dziecko jakie masz dojrzałe 🙂 musiało być miło usłyszeć że malec taki zadowolony 🙂
Kasia
Dzięki! To moje dziecko potrafi czasem zaskoczyć ;).
Pingback:
Pingback: