Męska koszula testowa
No to się mąż naczekał. 24 lipca 2015 roku w sklepie internetowym złożyłam zamówienie na bawełnę z myślą o uszyciu koszuli dla męża (sam ją wybierał). Myślałam, że było to raczej w okolicy grudnia. Nie zmienia to jednak faktu, że całe wieki temu się to wydarzyło. Materiał przyszedł, spoczął na kupie innych i został zapomniany (a tak naprawdę trochę wyparty z pamięci). Ja tymczasem oddawałam się szyciu innych rzeczy. Aż nadszedł grudzień 2016 i w tym grudniu pomyślałam, że może by wreszcie coś dla niego, a nie tylko dla siebie i dziecka. Bo musicie też wiedzieć, że to nie tak, że ja jakaś strasznie samolubna jestem czy coś (po drodze kupę rzeczy dla innych przecież uszyłam). To mój mąż wiecznie ma jedną odpowiedź na pytanie, czy chciałby, żebym mu coś uszyła. „Niczego nie potrzebuję”. No dobra, nie to nie. Ale w grudniu zachciało mi się wyzwań. Znalazłam więc wykrój na koszulę i postanowiłam, że będę szyć. Wyrysowałam i… zaangażowałam męża do roboty, czyli wręczyłam mu nożyczki. Niech ma poczucie mocy sprawczej swoich działań i niewątpliwy udział w szyciu ;). Za krojenie zabrałam się zaraz po Nowym Roku, a nieco ponad tydzień później wręczyłam mężowi nową koszulę.
Kratka. Co mnie podkusiło, żeby namawiać męża na wybór tkaniny w piękną regularną kratkę, nie wiem. Przecież już taką szyciową świeżynką nie jestem, żeby nie przewidzieć, że z kratką mi najłatwiej przy pierwszej koszuli nie będzie. Ale stało się. Tak naprawdę dzięki temu wyborowi zyskałam 2w1. Problemy oczywiście. No bo raz, sprawa prosta – spasowanie wzoru. Ale dwa… Miałam dokładnie tyle tkaniny, ile potrzeba na ułożenie formy bez certolenia się z kolorem odpowiedniej linii w pionie i poziomie. Zaserwowałam sobie więc materiałowe sudoku. Nie wyszło idealnie, nie o wszystkich liniach pamiętałam, nie na wszystkie wystarczyło tkaniny, ale to PIERWSZA poważna koszula. Przymykam oko.
Wykrój. Nie wiem, czy musicie to wiedzieć, ale napiszę ;). Mąż (jak chyba całkiem sporo facetów) ma bardzo sprecyzowane wymagania dotyczące noszonej odzieży. Właściwie nie uznaje kompromisów. Koszula więc musiała być odpowiednio długa, taliowana, z ośmioma guzikami, mankietami na guziki, a nie spinki, kołnierzykiem włoskim i nie pamiętam, czym jeszcze. Wybraliśmy wykrój 127 z Burdy 1/2014. Dodałam dziurkę na guzik, zrobiłam zwykłe mankiety, kołnierzyk zmieniłam na trochę mniej agresywny.
Szycie. Napiszę to tak: Gdyby nie Kinga i jej tutorial, nie byłoby to tak proste. Nawet nie zerknęłam do Burdy. Co więcej, żeby poszło jak najlepiej, zorganizowałam wkład do kołnierzyków i mankietów oraz sztywniki do kołnierzyka. I postępowałam według instrukcji. Co tu dużo pisać. Poszło gładko. Zatrzymałam się tylko na chwilę przy rozcięciach rękawów i tu, przyznaję, uszyłam je tak jak są uszyte w mężowych koszulach. Zajęło mi to co prawda chwilę, bo musiałam wykonać kilka prób, by mi to wyszło porządnie, ale wyszło idealnie, więc warto było :). Jak zwykle najbardziej obawiałam się dziurek, ale i te nie dały mi tak bardzo w kość (jedna się boczyła, ale ją spacyfikowałam w końcu). Wiecie co? Po uszyciu tej koszuli zachciało mi się więcej.
Jak oceniam? Uważam, że wyszło nieźle. Mam świadomość niedociągnięć (ach, ta kratka; powiedziałam mężowi, że koszule w kratkę to ma sobie kupować), ale też wiem, że uszyłam tę koszulę bardzo starannie i z dbałością o każdy szczegół. W pierwszym odruchu zabroniłam mężowi zakładać ją do pracy (stwierdziłam, że nie wypada i ktoś na pewno zauważy kratkowy poślizg), ale po przymiarce koszuli w różnych wariantach doszliśmy do wniosku, że jednak najlepiej wygląda ona w wersji „do pracy”, więc zdaje się, że tam będzie noszona (a nawet, jak się okazało, już była).
Jak ocenia mąż? Mąż, choć jak już wspomniałam to typ wymagający pod pewnymi względami, moje kratkowe bolączki potraktował z uśmiechem pobłażania. Pozwolił sobie nawet stroić ze mnie żarty. Zwrócił natomiast uwagę na inne rzeczy, które trzeba będzie następnym razem poprawić (o rety! będzie następna koszula!). Jeśli koszula będzie miała mieć styl casualowy, trzeba ją będzie skrócić. Niezależnie od tego, do czego będzie służyć kolejna, trzeba będzie ją bardziej dopasować w biodrach, bo ta po wykonaniu zaszewek na plecach ma nieco kobiecy krój w ich okolicach. Trzeba też będzie zwęzić całość od pachy w dół. I kołnierzyk. Koniecznie trzeba będzie go zwęzić, bo ten jest ciut za szeroki. Poza tym ocenił, że to bardzo dobra koszula, schował do swojej szafy i powiedział, że będzie nosić.
Ekonomia szycia. Na uszycie pierwszej koszuli poświęciłam około półtora tygodnia, wyrywając to tu, to tam po kawałku z prawie każdego dnia. Za tkaninę zapłaciłam 35,2 zł (2,2 m), wkład to jakieś groszowe sprawy, guziki i sztywniki mam z odzysku. Mąż za jedną koszulę płaci ok. 150 zł (jest to jego codzienny strój służbowy). Wniosek: To się zdecydowanie opłaca :).
17 komentarzy
Szyję...bo kocham i potrafię
No, no Kasiu spisałas się na medal !!! Wyszło pięknie, a kratka jest taka pastelowa, że ja tam nic nie zauważam 🙂
Podziwiam za szycie takich rzeczy, ja ten etap mam juz dawno za sobą, szyłam kiedyś mężowi i spodnie i kurtki teraz mi się po prostu by nie chciało, wiem wiem spora oszczędność, ja mam o tyle dobrze, że mój mąż do pracy też nosi koszule ale już nie musi takich biznesowych,, a poza tym tym lubi czasami pobiegać po sklepach i po prostu coś tam poprzymierzać,i tak na marginesie, ma takie wymagania, że ja nawet nie chciałabym sie z nimi w tej chwili mierzyć :))))) niech psioczy na innych w razie awarii 😀
Ale wielkie brawa, poradziłas sobie świetnie, co wcale mnie nie dziwi !
Pozdrawiam 🙂
Kasia
Wiesz co, jak czytam taki grad pochwał od osoby z takim doświadczeniem, to normalnie unoszę się parę centymetrów nad ziemią :). Dziękuję! Na te koszule i inne męskie ciuchy aż tak się nie będę rzucać, bo jednak szycie damskich ubrań to jest to, co lubię najbardziej, ale chciało mi się jakiejś odmiany. A poza tym tak w ogóle to fajnie mieć świadomość, że potrafię i w każdej chwili mogę, jakby co :).
Krawcownia-beaty
Wow, jestem pod wrażeniem:) Taką męską koszulę niełatwo uszyć a twoja jest pięknie uszyta, a każdy szczegół idealnie dopracowany. Też miałam taką w planach ale jednak nie czuję się jeszcze na siłach. Pozdrawiam
Kasia
Dziękuję! Jak się ma w miarę pewną rękę i wszystko dokładnie wyrysuje, to nie jest to takie trudne. Zwłaszcza jak się ma pod ręką solidną instrukcję ;).
punktyodniesienia
Ach Kasiu, urobek masz ostatnio imponujący 🙂 Coś ja wiem o męskich wymaganiach…. niby nic nie chcą, niby wszystko jedno, a potem… uuuuu… to ma być tak, a nie inaczej, to musi być szersze, to węższe…. zabawa na 102! Ale satysfakcja tym większa,, jak się zadowoli taki element! Koszula wyszła pięknie, podziwiam kunszt i dokładność jak zwykle!
Kasia
Dzięki, Kasiu! Tak to już z tymi facetami jest. Jak pytam o zdanie w kwestii własnej garderoby, to o jakieś szczegółowe uwagi trzeba się dopraszać z uporem maniaka. Zwykle jest „ok.”, „może być”. Jak chodzi o o jego rzeczy, to każdy centymetr jest istotny, przeszycie, kolor stębnowania i pierun wie, co jeszcze ;). Tym bardziej się cieszę, że w sumie niedoskonała koszula została zaakceptowana.
Anettaszyje
Fantastyczna koszula, wykonanie perfekcyjne jestem pod dużym wrażeniem, koszula wygląda jak z najlepszej firmy, chyba pójdę za Twoim przykładem i też będę szyć koszule dla syna, coraz trudniej jest mi kupić dla niego, niestety zbyt dużo siłowni. Zacznę od znalezienia wkładów do kołnierzyków, jestem mocno zmobilizowana przez Twoje dzieło.
Pozdrawiam 🙂
Kasia
Dziękuję i cieszę się bardzo, że mogę być dla Ciebie motywatorem :). Z tymi wkładami szyje się bardzo wygodnie, no i efekt końcowy jest profesjonalny, więc warto się w nie zaopatrzyć. Twój syn za dużo siłowni, a mój mąż z kolei zbyt długi tors, stąd kupowanie koszuli dla niego to zawsze było wyzwaniem. Dlatego postanowiłam spróbować. I cieszę się, że koszula mi się udała.
Pozdrawiam 🙂
Uszyta
Jest super! Bardzo mi się podoba, podziwiam i zazdroszczę. Pewnie też kiedyś przyjdzie mi do głowy uszyć męską koszulę, to wiem na czym się wzorować 🙂
Kasia
Dziękuję! Nie ma co zazdrościć, tylko brać się do pracy ;). A tak na serio – jak zwykle najwięcej obaw budzi nieznane, więc najlepiej po prostu się z tym zmierzyć.
mariposa szyje
No fantastyczna! Ja się chyba nigdy tak precyzyjnie nie nauczę szyć!
Kasia
Dziękuję :).
MONAfaktura
Genialna! Niedopasowania kratki niemal nie widać, więc tylko fachowcy będą to zauważać. Jestem pod wrażaniem wykończenia rękawów 🙂 Ja też zbieram się do uszycia koszuli, bo mąż prosi już od dawna, ale nawet materiału jeszcze nie mam. No i mój szanowny małżonek nie uznaje koszul na krótki rękaw, więc na łatwiznę pójść nie mogę 😉
Kasia
Dziękuję :). Bardzo się starałam i cieszę się, że ten mój trud jest zauważalny ;). U mnie też krótkie rękawy nie mają racji bytu, więc nawet nie było myśli o takiej możliwości. No chyba że byłaby to wakacyjna koszula w palmy albo inne egzotyczne nadruki ;).
tkaninka
Czy jest coś, czego nie jesteś w stanie uszyć 🙂 Ja to już monotematyczna jestem w komentarzach, ciągle zachwyt! No czasem kolor mi się nie podoba 😉
Super, taki osobnik w domu i każdy ma czego potrzebuje bez wędrówek po sklepach! Osobiście nie lubię zakupów ubraniowych, a już odkąd mam „ponaddwulatkę” ze sobą to takie zakupy to już katorga 🙂 Podziwiam!
Kasia
Nie wiem, czy nie jestem w stanie czegoś uszyć, ale wiem, że jest jeszcze całkiem sporo rzeczy, których jeszcze nie szyłam ?. Twój zachwyt bardzo mnie cieszy i sprawia mi dużo przyjemności, więc nie mam nic przeciwko niemu :D.
Pingback: