Moja pierwsza sukienka
Pokazywania tej sukienki wcale nie miałam w planach. Ale plany się zmieniły, w związku z czym opowiem Wam dzisiaj o mojej pierwszej własnoręcznie uszytej na poważnie sukience.
O tak! To jest właśnie moja pierwsza kiecka z czasów, kiedy już trochę szyłam, ale tak naprawdę miałam jeszcze mało pojęcia o szyciu i sprawach okołokrawieckich. Wspomnienia co prawda nieco się zatarły, ale coś tam jeszcze w pamięci zostało, więc postaram się Wam o tym opowiedzieć. Kawa/herbata/coś wyskokowego, może ciasteczko i zapraszam do lektury.
* * *
Najpierw kupiłam tkaninę. Zupełnie się jeszcze nie orientowałam, co jest czym i jakie ma właściwości. To znaczy znałam nazewnictwo i w sumie nic poza tym. Tylko bawełnę jako tako ogarniałam. A że nie nie miałam jeszcze wtedy w ogóle rozeznania, co i gdzie mogę kupić w Warszawie w przyzwoitej cenie, zaopatrywałam się w internecie. I w ten sposób zamówiłam tę oto bawełnę z wiskozą w piękne kwiaty, która z bawełną ma tyle wspólnego, co ja z inżynierią jądrową. Nie zraziło mnie to nic a nic i zabrałam się za robienie wykroju.
Z automatu przerysowałam sobie rozmiar 40 z Burdy 8/2012 model 133. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że po ciąży i późniejszych urokach rodzicielstwa ciało może się zmienić. Nie wpadłam na to, że należałoby się najpierw pomierzyć i zrewidować swój pogląd na temat aktualnego stanu figury. Zawsze było 40, będzie i teraz. I było – nieco za duże. Rok później było już tak za duże, że zmniejszałam do rozmiaru niemalże 36. Przy okazji skróciłam. W tym roku to 36 okazało się nieco zbyt dopasowane. Ale w drugą stronę nie dało się już nic z tą sukienką zrobić. Jest jak jest, co wymusza na mnie poruszanie się oraz zamieranie w dystyngowanej pozie na wiecznym wdechu.
Trochę namordowałam się przy wszywaniu klinów z przodu. Kąty, cienka tkanina, zupełny brak doświadczenia. Ale ja w końcu lubię się rzucać na głęboką wodę. Trzy kropki w oznaczeniu trudności modelu nie były dla mnie żadną przeszkodą. Ja nie dam rady?! Jasne, że dam! Podszewkę też wszyję. Gdybym nie wszyła, świeciłabym desusami.
Napiszę Wam jeszcze o mojej przygodzie w pasmanterii w związku z sukienką. W Burdzie bardzo często pojawia się sformułowanie „flizelinowa taśma formująca”. Nie miałam bladego pojęcia, co to jest, ale postanowiłam kupić ten wynalazek. Jak się okazało, pani z pasmanterii też wiedzę na temat pasmanteryjnych gadżetów miała mikrą. Zamiast taśmy formującej wcisnęła mi taśmę termo do podklejania tkanin. I ja myśląc, że to to, o czym napisali w gazecie, postanowiłam nią wzmocnić miejsce wszycia zamka… Niestety nie było nawet cienia szansy, żeby usunąć tę taśmę, kiedy okazało się, że nie jest tą, za którą ją miałam. Sukienka jaka jest, zobaczylibyście lepiej, gdyby to wściekłe słońce nie dawało czadu tak bardzo w niedzielę. Ona sama też nie pomagała i tą swoją bielą skutecznie wspomagała słońce w oślepianiu wszystkiego. Musicie dać wiarę, że trochę jej brakuje do ideału. Ale pamiętam to uczucie, kiedy obcięłam ostatnią nitkę i myślałam, że pęknę z dumy, że sama taką kieckę uszyłam. To wtedy zaczęłam zabawę w wycenianie wszystkiego, co uszyłam i podliczanie „oszczędności”.
Brak komentarzy
Ann
Ładna, ja nie widzę żadnych niedociągnięć. Może faktycznie pół rozmiaru swobody brakuje, ale piękna tkanina wszystko rekompensuje 😉
Kasia
Oj, są :). Na przykład takie szczypanki mi się porobiły przy wszywaniu klinów. Ale w końcu to był pierwszy raz, więc wiele sobie wybaczyłam :D. Dziękuję za miłe słowo!
Agulinda
Twoje szyciowe początki są bardzo inspirujące i pocieszające, ponieważ ja teraz jestem na tym etapie ogromnej niewiedzy i jednocześnie ogromnego pragnienia szycia. Nie zrażam się swoimi niepowodzeniami, a Twój optymizm i rozwój bardzo mnie dopinguje 🙂 Jestem Twoją fanką i myślę, że dużo mogę się od Ciebie nauczyć. Będę podglądać 🙂
Kasia
Wylałaś beczkę miodu na moje serce! :D. To przemiłe uczucie mieć świadomość, że moje zmagania mogą być dla kogoś pomocne i motywujące. Myślę, że wiele z nas szyjących przechodzi podobną drogę ;). Trzeba robić dokładnie tak jak Ty: szyć i nie zrażać się – z każdą rzeczą będzie coraz lepiej (choć ja już teraz uważam, że Twoje sukienki są doskonałe). Polecam Ci bloga Magdy (https://sonata-na-miare.blogspot.com/), jeśli go nie znasz. To jest dopiero motywator!
Pozdrawiam serdecznie :).
Sonata Na Miarę
Ooo jak mi miło :-))) Nie wiedziałam, że tak działam. Bardzo się cieszę, bo w sumie to jedna z moich głównych intencji prowadzenia bloga 🙂
Kasia
Działasz wyśmienicie! 😀
MONAfaktura
Sukienka przepiękna! Głównie dzięki tkaninie, ale i wykonanie jak na pierwszą kieckę ekstra 🙂 Teraz zamarzyła mi się dokładnie taka 🙂
Kasia
Dziękuję! Ja się naprawdę mocno spięłam i napociłam ze strachu, bo tak bardzo nie chciałam zepsuć tego materiału :). Szyj koniecznie!
justynacabajteczar
piękna sukienka i rozwiazanie z ułożeniem wzoru znakomite! zazdroszcze 😉
Kasia
Dzięki! Polecam więc uszycie takiej sukienki, kiedy trafisz na tkaninę z fajnym borderem. Może być mniej skomplikowana u góry, żeby łatwiej się szyło ;).
Domowa Szwalnia
Fajnie rozmieściłaś wzór, pierwsza sukienka a wygląda świetnie. Moja pierwsza skończyła jako spódnica, która i tak nie nadaje się do noszenia
Kasia
Widzisz, u Ciebie pierwsza sukienka skończyła marnie, a u mnie dwie pierwsze spódnice, kamizelka i pewnie jeszcze inne rzeczy, o których już nie pamiętam :).
Rzeczówki
O kurcze! Ale śliczna!
Zawsze podobało mi się takie rozłożenie wzoru. Cała sukienka i historia wspaniała 🙂
Jak na pierwszą, szyciową przygodę, jesteś mistrzynią:)
Kasia
Dzięki! Przygoda była jedną z pierwszych, ale nie taką zupełnie najpierwszą ;). Była na pewno pierwszą sukienkową i taką, która dała mi wielkiego pozytywnego kopa i zachęciła do dalszego działania. Taką pierwszą pierwszą zaliczyłam w liceum chyba pod okiem mamy. Uszyłam wtedy wiosenną kurteczkę. Z podszewką!!! Mam ją do tej pory, mimo że ma źle wszyte rękawy (w ogóle ich nie wdałam, przez co swobodę poruszania się mam nieco ograniczoną), bo nie potrafię się z nią rozstać :D.
Szyję bo kocham i potrafię
Patrzę i patrzę, ale nie wiem o jakich niedociągnięciach piszesz. Ja tu zupełnie nic nie widzę.
Sukienka superowa. Tkanina pięknie drukowana. Co do składu, to już nawet nie będę komentować, żal mi tych sprzedawców, którzy tak bez skrupułów oszukują. Zwłaszcza na allegro, tu to jak wirus.
A Pani z pasmanterii, to trochę jej współczuję, siedzi tam bidulka i nie wie co sprzedaje, ale u nas to często jeszcze norma.
Ja takie taśmy kupuję w hurtowni internetowej. Fajna rzecz, Mam z nitka prosta i skośną a także różnej szerokości. Świetnie sprawdzają się przy podklejaniu właśnie pach, dekoltów i miejsc na wszycie zamka.
Cieszę się, że pokazałaś kieckę, bo świetna jest. 🙂
Kasia
Nie widzisz nic, bo słońce okazało się też trochę sprzymierzeńcem ;).
No właśnie! Już chyba niejedna (niejeden) z nas się nacięła podczas takich zakupów. Ale wychodzę z założenia, że każde takie doświadczenie czegoś nas uczy :). Też mam już teraz taką taśmę, ale niestety bez tego łańcuszka, po którym się prowadzi szew. A do tego się odkleja już po pierwszym praniu (a czasem nawet do prania nie doczeka). Ale jak trafię na taką porządną, to sobie ją na pewno kupię. Cieszę się, że się cieszysz :D.
Joanna Krzepina
No to zaszalałaś z tą pierwszą sukienką! Powtórzę za poprzedniczkami – niedociągnięć nie widać. Moja pierwsza sukienka leży gdzieś jeszcze, rozpruta na kawałeczki, bo coś tam miałam w niej ambitnie poprawiać, chyba zapasy poobrzucać po ludzku, czy jakoś tak…
Kasia
To taka moja cecha charakteru, że się rzucam na głęboką wodę, nie zastanawiając się wcale, czy podołam. Ale może dzięki temu idę naprzód. Mnie nie tak łatwo zniechęcić ;).
Mitania
Szacun : ) Sukienka jest przepiękna : ) Masz wrodzony talent do szycia i już : )
Kasia
Czy ten talent jest wrodzony czy jednak nabyty w drodze podpatrywania rodzicielki przy maszynie od wczesnych lat dzieciństwa to nie wiem ;). Fakt faktem, że szycie mnie ogromnie cieszy i już! Buziaków moc :*.
Sonata Na Miarę
Po pierwsze jestem zaniepokojona, że mój blogger (taka archaiczna jestem) nie pokazał Twojego postu i dowiedziałam się o nim dopiero z profilu Fb Burdy, która pokazała Twoją sukienkę. Martwi mnie to, bo to nie pierwszy Twój post, który byłabym przegapiła.
Ale do rzeczy 🙂
Prawdopodobnie ma mnóstwo niedociągnięć, jak to pierwsza sukienka, ale wiem z doświadczenia, że i tak z tych różnych mankamentów zdajemy sobie sprawę tylko my, szyjące. Szkoda, że już nie jest wygodna, ale może znowu wrócisz do 36? Masz motywację. Taśma termiczna zamiast flizeliny rozłożyła mnie na łopatki, ahahaha 😉 Ale może też załatwiła sprawę rozciągania się materiału przy zamku? 😉
Generalnie sukienka jest przepiękna, wspaniale wymyśliłaś rozkład wzoru. I podziwiam, że wzięłaś się za ten model z klinami, bo ja do tej pory obawiam się wszywania tych rogów, raz mi nie wyszły w spódnicy i mam uraz. A wiadomo, że muszą być wszyte idealnie równiutko.
P.s. Widzę duży progres w zdjęciach 🙂 Z postu na post coraz lepsze, fajniejsze 🙂
Kasia
O! I Ty jedna na szczęście uwierzyłaś w te niedociągnięcia ;). Ja lubię tę sukienkę chyba też ze względu na nie, bo dzięki nim wiem, że idzie mi to szycie coraz lepiej. Choć po takich pozytywnych komentarzach patrzę na nią teraz zdecydowanie łaskawszym okiem :). A kwestii klinów w ogóle nie rozważałam przy wyborze wykroju – taka nieroztropna byłam. Fason fajny? Biorę! Refleksja przyszła później, jak już wszystko było pocięte i próbowałam to pozszywać jakoś :). Na szczęście się nie zraziłam.
Z tymi zdjęciami się staram jak mogę, żeby były jakieś ciekawsze i bardziej rozmaite. I powiedziałabym, że mi się też mąż jakoś tak rozwinął w temacie ;).
iwonadg
Moje pierwsze uszytki były zdecydowanie gorszej jakości – Twoja sukienka wygląda profesjonalnie 🙂 No i ta tkanina, ten wzór! Prześliczna sukienka! Bardzo ładne zdjęcia 🙂
Kasia
Ja swoje pierwsze uszytki tworzyłam jeszcze we wczesnym dzieciństwie :). Co prawda dla lalek, ale mozolnie ćwiczyłam proste ściegi. Potem, w podstawówce i liceum próbowałam szyć jakieś rzeczy ze starych prześcieradeł czy zasłon. Ze skutkiem raczej marnym, ale i tak liczył się trening :). Dlatego jak już się zabrałam za szycie na poważnie, to dzięki tym doświadczeniom poszło mi nie najgorzej. A tak naprawdę to całą siłą tej sukienki jest właśnie tkanina, która odciąga uwagę od tego, co niedoskonałe i „robi” całą kieckę ;). Cieszę się, że się spodobała.
ViolettaZ
Piękna! Nie ważne niedociągnięcia, to Twoja pierwsza sukienka, a tak dobrze wygląda, a ile się przy tym nauczyłaś, dowiedziałaś, tego Ci nikt nie odbierze 🙂
Kasia
O, to prawda. Nie dość, że się sporo nauczyłam, to jeszcze radość tym większa, bo sukienka nadaje się jak najbardziej do chodzenia między ludźmi i tylko wprawne oko zauważy niedociągnięcia :).
Ania / pracowniastroju.com
Kasia, bardzo dziewczęca sukienka! Podoba mi się jak rozmieściłaś wzór kwiatowy.
Kasia
Dziękuję :). Bardzo lubię takie fasony – dopóki nie będzie mi grozić łatka dzidzi-piernik, będę takie nosić ;).
Nanik
Może i z przygodami powstawała, ale sukienka jest śliczna 🙂 I świetnie w niej wyglądasz 🙂
Kasia
Bardzo mi miło czytać takie słowa. Dziękuję :).
Pingback:
Pingback:
Pingback: