bluzki/koszule,  DAMSKIE

O maksymalizacji formy przy minimalnym zużyciu materii

Po ostatnio uszytej bluzce uznałam, że nadszedł czas na uszycie jakiegoś odzienia wierzchniego. Plan był, narzędzia i materiały potrzebne również. Niestety po przerysowaniu 17 (sie-dem-na-stu!!!) elementów wykroju i ich wycięciu zapał zgasł, chęć pokazała figę, a siły ustąpiły miejsca jakiemuś takiemu ogólnemu sflaczeniu całego jestestwa. Zostawiłam więc szycie, by na łonie rodziny oddawać się bezwstydnie „ulubionym” czynnościom Kopciuszka. Ponieważ jednak ja za nimi nie przepadam, umilałam je sobie od czasu do czasu, buszując w sieci i czytając miłe komentarze na temat poprzedniego uszytku.

Aż tu nagle, podczas prasowania, pierdut!… i mnie olśniło. Przypomniałam sobie, że z szycia sukienki zostały mi jakieś resztki cieniutkiej, kolorowej gazy bawełnianej. Idealnej na letnią bluzkę. Poleciałam sprawdzić, ile mi tego zostało. Trochę się zasępiłam, bo okazało się, że te resztki to właściwie ścinki. Ale zaczęłam kombinować i okazało się, że coś chyba z tego będzie. Porzuciłam zatem pomysł szycia ciepłej kurtki ostatecznie.

Podsumowując – udało mi się na bazie tego samego modelu, co poprzednio, wyczarować bluzkę idealną na lato. Co prawda musiałam iść na kompromis i dodać cięcia (na plecach) oraz zmienić rękaw na krótki, ale to w końcu bluzka na gorące dni pełne słońca.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *