DAMSKIE,  marynarki/żakiety,  sukienki

Ona po przejściach, on jeszcze nie

Mam taki kłopot, że nie wiem, od czego zacząć. Tytuł i oraz jej wiek skłania ku temu, by przybliżyć jej historię jako pierwszą. Jednak gdyby nie on, ona nie byłaby już sobą. Co więcej – nie byłoby jej wcale. Myślę więc, że wbrew niemal wszystkim zasadom savoir vivreu puszczę go przodem. DSC03733

Oto żakiet. Model 109 z Burdy 8/2015. Pokazywałam go poprzednim razem. Dość długo zbierałam się do uszycia czegoś podobnego (materiał przeleżał w pudle kawał czasu i cierpliwie czekał). Nie chciałam szyć klasycznego żakietu, zależało mi bowiem na czymś pośrednim pomiędzy bolerkiem a żakietem, zarówno w długości, jak i­ funkcjonalności. Miało być ładnie, w miarę niezobowiązująco i w jasnym kolorze. Pomyślałam, że taka narzutka sprawdzi się w zestawie z sukienką z mocno zaznaczoną talią albo dołem z wyższym stanem, co zresztą sugeruje Burda. No i świetnie uzupełni moje braki w szafie, które próbowałam nie do końca udanie załatać sweterkami. DSC03711

Kiedy ostatnia niteczka została obcięta, stanęłam przed bardzo poważnym zadaniem – skomponowaniem odpowiedniego zestawu zdjęciowego. I wiecie, co się okazało? Nie mam się w co ubrać! Zaczynałam przymierzanie od rzeczy wydających mi się zupełnie oczywistymi i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nic do siebie nie pasuje. Doszło do tego, że wywaliłam wszystkie ciuchy z szafy i z uporem maniaka przymierzałam jedną rzecz po drugiej. Byłam naprawdę niepocieszona stanem zawartości mojej garderoby oraz coraz większymi brakami, które sobie uzmysławiałam. Za tymi poszukiwaniami stała jeszcze jedna rzecz. Chciałam pokazać coś nowego, nieważne czy szytego, czy kupionego. Żeby nie było, że to już było.

I uwierzcie mi na słowo, nic mnie wystarczająco nie przekonało. Porządkując cały ten bałagan, dzieląc ubrania na letnie i całoroczne, zagłębiając się w otchłań kolejnych półek, z szuflady straceńców wyciągnęłam przeznaczoną na ścięcie sukienkę. Miała z niej być próbna spódnica z wysokim stanem z poprzedniego posta. Wykrój został przymierzony, a nożyczki przygotowane. W stanie totalnego zobojętnienia postanowiłam ją jeszcze przymierzyć. Do niej założyłam żakiecik. Teraz zaś czuję potrzebę, by Wam wyjaśnić to, co widzicie na zdjęciach. DSC03792DSC03790 DSC03783

Z sukienką w granatowe, niemal czarne, kwiaty znamy się od dawna. Po uszyciu pierwszej sukienki przyszedł czas na kolejną. Nie powiem, uszycie pierwszej bardzo mnie rozochociło. Tym razem wybrałam wykrój ze strony Papavero. Po zmaganiach z kątami chciałam uszyć coś prostszego, a równie efektownego. Zrezygnowałam jednak z marszczonego dołu, bo miałam mięsistą, dość grubą satynę bawełnianą. Zdecydowałam się na kontrafałdy z wykroju na sukienkę z Burdy. Górę i dół skroiłam w rozmiarze 40. Po trzy zaszewki na przodzie pozamieniałam na w sumie dwie, żeby góra i dół ładnie się spasowały. Uszyłam pierwszą wersję sukienki. Chwilę w niej pochodziłam, ale nie do końca się dobrze w niej czułam. Była trochę za duża i nie do końca dobrze poradziłam sobie z zaszewkami. W kolejnym sezonie w sukience pływałam. Postanowiłam coś z tym zrobić. Praktycznie całą sprułam (ostały się tylko kieszenie). Stwierdziłam, że nie będę jej zmniejszać, tylko spróbuję wykroić jakąś nową górę. Poszperałam w moim jeszcze wtedy niewielkim zbiorku i wygrzebałam taki wykrój. Trochę się nabiedziłam, żeby zmieścić nową formę na tym kawałku materiału, który miałam do dyspozycji. Musiałam też pokombinować ze szwem ramienia, który w wykroju był przesunięty na plecy. Pogłębiłam kontrafałdy i dopasowałam je do zaszewek. Nie miałam już niestety materiału, żeby przygotować odszycia, wymyśliłam więc, że wykończę podkroje i dekolt wypustką. W pasie też ją wszyję. W pasmanterii kupiłam bardzo ładną, oryginalną wypustkę z takim ozdobnym sznureczkiem. Wszyłam ją gdzie trzeba i byłam bardzo zadowolona z efektu. Do pierwszego prania. Ten śliczny ozdobny sznureczek nie wytrzymał próby. Powyciągał się, poplątał, a wyciągnąwszy – zdeformował kształt obszyć. Kolana mi zmiękły, ale postanowiłam zawalczyć o tę sukienkę. Krok po kroczku, kawałek po kawałku wciągałam ten sznurek i próbowałam przywrócić całości kształt sprzed katastrofy. Osiągnęłam zadowalający efekt, trochę w sukience pochodziłam, a potem nadeszła zimna pora roku. Wraz z nią zaćmiło mi umysł zupełnie i ten stan nie zmienił się, kiedy nadeszło lato. Bez cienia zastanowienia wrzuciłam sukienkę do pralki, żeby ją odświeżyć, a wyciągnęłam zeń masakrę, którą już dobrze znałam. Tego było już za wiele. Ciepnęłam sukienkę do szuflady na szmaty i postanowiłam o niej zapomnieć, gdyż staram się szanować własne nerwy. DSC03739 DSC03789

I w tym miejscu wracam do opowieści o przeglądaniu szafy. Stojąc w tej ściochranej sukience przed lustrem, przekonałam się, że nie jest nam dane się rozstać. Wzięłam prujkę i zaczęłam pozbywać się starej wypustki. W jej miejsce wszyłam najzwyklejszą bawełnianą. Rety, ile ja się z tą sukienką namordowałam. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej były we mnie takie pokłady determinacji. Teraz cieszę się, że nie odpuściłam, bo mam sukienkę, która mi się bądź co bądź bardzo podoba. Mam też bazę pod żakiet. A ten czekają poprawki. Całkiem dobrze niestety widać, że jest on po prostu za szeroki. I już pogodziłam się z myślą, że będę go poprawiać. Zastanawiam się tylko, czy zwyczajne zwężenie go po bokach i na środkowym szwie nie zepsuje formy. Będę próbować, w końcu jestem zaprawiona w bojach. A może Wy macie jakiś pomysł? DSC03799

Mam nadzieję, że patrząc na zdjęcia, doceniacie moje poświęcenie. Sesja zdjęciowa zorganizowana została podczas szukania z naszymi przyjaciółmi krasnali na wrocławskim rynku w miniony weekend. Warunki były trudne, bo dzieci rozbiegane, temperatura niska, a światło niezbyt łaskawe. Za to spojrzenia ludzi okutanych szczelnie widzących rozbierającą się laskę – bezcenne. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować, bo bardzo chciałam wyjść jeszcze w plener. DSC03779

Brak komentarzy

  • Szyję bo kocham i potrafię

    Kasiu, pocieszę Cię, nie tylko Tobie zdarzają się takie sytuacje. Czasami coś po prostu nie wychodzi, ja też ostatnio miałam taką sytuację z sukienką, może nie trwało to aż tak długo ale łatwo nie było. Prawie skończoną sukienkę z odszytym już dekoltem, prułam bo góra wyglądała koszmarnie i źle się układała. Przysiadłam do niej ponownie przerobiłam cały dekolt, wykończyłam pachy, bo sukienka miała być bez rękawów i już nawet ją obfotografowałam, żeby Wam pokazać i co się okazało, dopiero na fotkach stwierdziłam, że wyglądam w niej tragicznie a poza tym stwierdziłam, że nie mam jej z czym nosić, sukienka uszyta z dzianiny pikowanej czyli na nadchodzący sezon ale beż rękawów, ani do niej sweterek ani żakiet, bo z resztą takowych, pasujących nie posiadam, więc sukienka wylądowała na wieszaku. tam powisiała jakieś 2 miesiące. Żal mi jej było, materiał z niej nie nadawał się w zasadzie już na przerobienie na cokolwiek, bo jej fason jest dosyć mocno pocięty, no i cóż marny mój trud. Ale kiedy w niedzielę robiłam porządki w moich szafkach z materiałami, których jest 4 znalazłam jakieś kawałki tej dzianiny i powstały rękawy do sukienki i teraz wiem, że już będę ją nosić, kolejny ciuch uratowany 🙂
    Sama widzisz, że nie jesteś sama w takich wyczynach. Ale warto było sukienka jest boska, ach jak ja takie lubię, Piękne kolory, świetnie, że wykończona jest białą wypustką. Co do żakietu, ja na pewno bym go zmniejszyła, na plecach środkowym szwem, nie wiem jak z bokami bo słabo to widać ale chyba też i zrobiłabym zaszewki na tyle, takie od dołu nawet do połowy pleców, żeby bardziej przylegał do pleców, a przód czy tylko jest na styk czy się zakłada ? Może i tu bym trochę ścięła, zapinać go raczej nie będziesz więc nawet nie musi być na styk, lepiej pokazać trochę sukienki, która ma taki piękny dekolt, więc też pokusiłabym się żeby go przyciąć, bo moim zdaniem jest za obszerny.
    Ale look ogólnie taki jak lubię :)))))

    • Kasia

      Beatko, dziękuję Ci za ten komentarz i garść cennych porad! Liczyłam na taką fachową pomoc :). Cieszę się, że wspomniałaś o tych zaszewkach, bo też zastanawiałam, czy właśnie w ten sposób nie ująć trochę z obwodu. Słusznie zwróciłaś uwagę na przód, bo też mi się zdaje, że jest trochę jednak za duży. Zresztą jak zabiorę z tyłu, to i z przodu będzie trzeba to pewnie zrównoważyć. Dałaś mi spore pole do manewru ;).
      Twoją przygodę z sukienką zapamiętam sobie na przyszłość jako pewnego rodzaju pocieszenie i wsparcie w trudnych szyciowych chwilach :). Będzie mi otuchą, kiedy będę chciała się już poddać, i zachętą do działania. Dziękuję! 🙂

  • Mitania

    Cudowna sesja : ) I królewna jest i krasnoludki są i jak zwykle niezwykle ciekawa opowieść : ). Mnie tam szerokość żakietu nie przeszkadza bo ta szerokość nadaje mu takiej fajnej nonszalancji : ). Sukienka przepiękna i bardzo fajnie,że udało Ci się ją uratować. Miodzio : )

    • Kasia

      Ta sesja trwała całe 5 minut i kupa zdjęć niestety się nie udała, ale fajnie, że tak Ci się skojarzyła. W ogóle nie pomyślałam o sobie w kategoriach królewny. Śmiałam się, że jestem raczej jak Robin Williams w „Pani Doubtfire”, bo po zakończonych zdjęciach poleciałam z plecakiem do ubikacji w restauracji i tam się przebrałam w ciuszki do zwiedzania. Na szczęście nie musiałam wybierać między damską i męską toaletą ;). Uściski! 🙂

  • liwias

    Gdybyś nie wspomniała o szerokości żakietu wcale bym tego nie zauważyła, bo przy kontrafałdach w sukience nie rzuca się w oczy. A sukienka bardzo mi się podoba, dobrze, że nie trafiła pod nożyczki 🙂

    • Kasia

      Ten żakiet jest z takiego miękkiego materiału, więc dzięki temu nie sterczy jakoś przesadnie, ale jednak czuję, że jest go za dużo :). Teraz to i ja się cieszę, że nie zabrałam się od razu do cięcia, tylko zajęłam się czymś innym. Inaczej nie byłoby już czego ratować ;).

  • Ann

    Ojej, faktycznie stoczyłaś ciężki bój z tą sukienką. Podziwiam Cię za tą cierpliwość. Gdybym ja miała takie przygody to już dawno sukienka poszłaby w zapomnienie. Ale Tobie wyszła cierpliwość na dobre bo masz sukienkę jakby skrojoną specjalnie dla tego żakietu 😉
    A Wrocławskie krasnale uwielbiam 😉

    • Kasia

      Wiesz co, ja już naprawdę się pogodziłam ze stratą i byłam bliska przerobienia jej na spódnicę. Nie wiem, czy to cierpliwość czy raczej upór zdecydowały o tym, że dałam jej ostatnią szansę ;). Najważniejsze że ocalała :D.
      Krasnoludki są super! Bardzo spodobała mi się zabawa w ich tropienie. A mini oddział banku krasnoludkowego rozbawił mnie do łez.

  • Ewa

    Jezeli pozwolisz wrtace i ja swoie trzy grosze:)
    Zakiecik jest super,tylko troche za szeroki w ramionach. Na Twoim miescu wyprulabym rekawy i sprula boczne szwy ( znam to bolesne uczucie) i obciela nadmiar materialu od ramienia do dolu. Podkroj ramienia rowniutkim paskiem, a do dolu mozna troche poglebic skos, jesli uznasz,ze trzeba.
    Po ponownym wszyciu rekawow zobaczysz, czy zaszewki beda jeszcze potrzebne.
    Gratuluje sukieneczki. Jest urocza. Walka z wypustkami byla spektakularna, ale wyszlas z niej zwyciesko!
    Ewa

  • Domowa Szwalnia

    Sukienka jest przepiękna, warto było się pomęczyć bo efekt niesamowity. Żakiecik bardzo mi się podoba, też właśnie planuje uszyć podobny. Z jakiego rozmiaru szyłaś, tego co zazwyczaj? Wskazówki w komentarzach bardzo się przydadzą

    • Kasia

      Dziękuję! Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę z uratowania tej sukienki :).
      Żakiecik szyłam z tego rozmiaru co zawsze. Jeśli chodzi o górne partie ciała, to mam idealne 38 wg tabeli burdy dla kobiet o wzroście do 168 cm. Uważam jednak, że nawet jak na jego pudełkowy fason jest po prostu za duży i gdybym miała szyć go jeszcze raz, wybrałabym mniejszy rozmiar.Jeśli rozważasz szycie akurat tego modelu, to napiszę jeszcze, że ja poszerzyłam rękawy mniej więcej od wysokości łokcia do samego dołu, bo moje ręce nie należą do drobnych ;). Na dole zyskały po 2 cm w obwodzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *