DAMSKIE,  spodnie

Popełniłam spodnie!

Jak mawia klasyk: „Dzień dobry, cześć i czołem!” – znaczy wróciłam i będę pokazywać. Moje uszytki oczywiście, chociaż czasem – może w tle, a może na pierwszym planie – wymsknie się coś jeszcze. Bo przed wyjazdem na urlop, ale też w zeszłym, nieblogowym, sezonie, szyłam jak szalona, a na wyjeździe testowałam oraz zmuszałam męża do robienia zdjęć.

Dlaczego uszyłam akurat spodnie i to właśnie takie? Otóż w zeszłym roku, wiosną, kupiłam sobie coś podobnego na zasadzie eksperymentu. Bo oczywiście wydawało mi się, że nie, taki fason to nie dla mnie – skróci nogi i uczyni z nich na dwa serdle oraz powiększy zad do rozmiarów słusznych. Żyłka hazardzisty zrobiła jednak swoje. No i jak zaczęłam dygać w tych spodniach, to nie było siły, która by je ze mnie zdarła. Tak mi się przynajmniej wydawało do czasu, gdy podczas brykania na placu zabaw moje wyeksploatowane do granic możliwości spodnie elegancko trzasnęły tuż pod czterema literami. Właściwie pod dwiema, bo poszła tylko jedna nogawka. Dramat okrutny, katastrofa bez mała.

Po bezowocnym poszukiwaniu podobnych postanowiłam, że podejmę wyzwanie i uszyję takie portki sama. Kupiłam len z domieszką wiskozy i czekałam na natchnienie. W międzyczasie, kiedy nadeszła kolejna wiosna, a następne spodnie (ale już takie zwykłe jeansy) się zużyły, ruszyłam na podbój sieciówek. Tam mym oczom ukazały się spodnie w moim ostatnio ulubionym fasonie!  Jeszcze fajniejsze i lepiej leżące niż poprzednie. Kupiłam. Mogłam zatem porzucić myśl o szyciu gaci, ale że się już zdążyłam poodgrażać w internetach, że uszyję w tym roku spodnie, to mi się głupio było wycofać.

DSC01866DSC01796

Spodnie, jak to spodnie, mają przód, tył, nogawki, a nawet kieszonki. Jest też prawdziwy rozporek! Dla Was to pewnie pikuś, a dla mnie to były co najmniej Rysy. Portasy uszyłam według wykroju 108 B z Burdy 2/2013. Nie do końca mnie on zadowolił, ale że ja, osoba bez doświadczenia spodniowego, nie bardzo wiedziałam, jak to ustrojstwo poprawić, wzięłam, co dali. To znaczy najpierw spróbowałam na próbnej wersji podnieść krok. Wyszło średnio. Teraz po namyśle sądzę, że jakbym poprawiła jeszcze bardziej podkrój przodu, byłoby tak, jak chciałam. Ale trudno. Drugą wersję próbną zrobiłam wg wykroju. Na koniec, już na żywym organizmie, podniosłam krok o cały 1 cm, co w żaden sposób nie jest zauważalne, ale o więcej nie miałam odwagi. Od siebie dodałam szlufki oraz drugą kieszonkę dupną.DSC01805-horzDSC01831

Okazało się, że nie taki diabeł straszny, za jakiego go miałam. Pokonałam rozporek i ujarzmiłam resztę. Co prawda nie uniknęłam wpadki, ale nie zaliczę jej do stricte szyciowych. Chodzi mi o materiał. Zanim zabrałam się za szycie, wydawało mi się, że jest nietransparentny. Takie tam domowe próby przeprowadzałam w stylu narzucenia go na siebie i oceny prześwitu. Jak widać, dokonałam złych pomiarów. Przebijają kieszenie, zapasy, rozporek. Trochę głupkowato. Co mnie jednak zdziwiło, nie zraziłam się, a nabrałam apetytu na uszycie kolejnych portek. Może nie od razu, ale na pewno za czas jakiś. Te to taki trening był. Rozgrzewka.

DSC01830DSC01870DSC01818

Brak komentarzy

  • Domowa Szwalnia

    Fajne, rozporek wygląda fantastycznie, to chyba nie Twój pierwszy;) dzięki prześwitom widać jak równiutkie są zapasy i jak starannie je wykończyłaś

    • Kasia

      O widzisz, na te prześwity w ogóle nie spojrzałam z tej strony! A rzeczywiście pieściłam się z tymi zapasami jak jakiś napaleniec ;). Cieszę się, że dostrzegłaś mój trud i znój. Rozporek drugi w karierze. Pierwszy w dżinsach męża, ale spuszczę na to wspomnienie zasłonę milczenia… Nad tym ślęczałam jeden dzień (nie cały oczywiście, tylko tyle, ile mi się udało czasu wolnego wyszarpać), bo stwierdziłam, że nie warto się czymkolwiek innym rozpraszać. A stębnowanie poprzedziłam wyrysowaniem sobie pisakiem znikającym linii i trzymałam się jej jak pijany płotu. Jestem zadowolona z efektu, tym bardziej, że wyszło dobrze a pierwszym razem :).

  • Mitania

    Porcięta szalenie mi się podobają,sama wzdychałam do takiego modelu w poprzednim sezonie i na wzdychaniu poprzestałam…Jako,że przez ostatni rok zad i cała reszta jakoś niebezpiecznie się mi wymknęły spod kontroli to pozostaje mi już tylko oglądanie porciąt na kimś : ). Brawo za rozporek : ). Fajnie,że wróciłaś : ))). Pozdrowionka.

    • Kasia

      Oj tam! Mam nadzieję, że troszkę kokietujesz i lekko przesadzasz 😉 A jeśli nie, to zawsze pozostaje mieć nadzieję, że podczas letnich wygibasów czy to na trawce, czy w jakimś innym miłym miejscu uda się co nieco zgubić. A może Ty jesteś po prostu stworzona do noszenia sukienek :-). Na pewno tak! Też się cieszę, że już jestem :-).

  • Sonata Na Miarę

    Ależ kompletnie nie przejmuj się przejrzystością materiału! Przecież np. sklepowe lniane czy z cienkiej bawełny spodnie, o ile są jasne, też mają widoczne wszystkie bebechy – taki urok 🙂 Aktualnie kończę podobne żółciutkie spodnie, ale z cienkiej bawełny satynowanej i w pierwszej chwili też mi się to przebijanie spodnich warstw na wierzch nie podobało, ale potem spojrzałam na inne moje letnie spodnie i one mają tak samo, tylko kupując nie zwraca się na to uwagi.
    Porcięta słodkie, kolor taki apetycznie wiosenno-letni. Pamiętam moje przeboje z pierwszym zamkiem, ech! Gratulacje, bo widać, że dopieściłaś wszystkie szczegóły.
    Zauważyłam, że większość burdowych spodni ma coś z krokiem nie tak. Ja na przykład zbieram w środkowym szwie, bo mi się robi wór.

    • Kasia

      Jak już je takie uszyłam, to nie zostaje mi nic innego, jak z dumą je nosić i twierdzić, że takie właśnie miały być ;-). Też rozważałam bawełnę satynowaną,ale wydała mi się za sztywna. Bo ja miałam do czynienia tylko z taką grubszą. Nawet nie wiedziałam, że są inne.
      Też pamiętam Twoje przeboje z zamkiem, bo jak wróciłam z urlopu, postanowiłam poczytać coś wesołego i się odprężyć, no i przeczytałam znowu Twojego bloga od samiuteńkiego początku :-). Dzięki za wskazówki. Będę o nich pamiętać przy szyciu kolejnych spodni .

  • Klara

    Klasa spodnie! Fajny kolor, dobrze leżą, rozporek, szlufki… Wszystko jest bombowe. Zazdroszczę, bo, kurczę, ja się jakoś spodni bojam, myślę, że przy moich niestandardowych wymiarach mogę nie podołać… Ale jak patrzę, jak inne fajne babki szyją – jak Ty! – to sobie myślę, że też spróbuję. Bo potrzebuję szortów na przykład. I ogrodniczki mi się marzą. Ehu.

    • Kasia

      Uuuu, ogrodniczki…Trudny temat 😉 Ale szorty na przykład już mi się takie nie wydają. Zresztą sama się na takie gatki zasadzam. Wiesz, pierwsze koty wysiudałam za płoty, to mi się teraz wydaje, że „ooo, mogę wszystko…” ;). Cieszę się, że portasy spotkały się z takim dobrym odbiorem. Będę nosić 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *