DAMSKIE,  spódnice

Przerywniki

Z szyciem płaszcza mi nie idzie. Nie idzie mi tak bardzo, że cokolwiek mam zrobić w związku z nim, rzucam to w diabły po 5 minutach i biorę się za coś innego. Czasem są to poprawki, innym razem łatanie dziur, a bywa, że machnę coś prostego, żeby zadowolić się szybko i bez przesadnego wysiłku.

Podobają mi się spódniczki rozkloszowane. Ale takie naprawdę sterczące zalotnie na boki. To chyba jeszcze pozostałość z dzieciństwa. Jak byłam sobie dziewczęciem w wieku przedszkolnym, to miałam taką spódniczkę-baletniczkę (a właściwie sukienkę) uszytą przez mamę specjalnie na zabawę choinkową. Cudo. Założona raz, a w pamięci została już na zawsze. Zasadniczo ten efekt można osiągnąć albo dzięki sztywnemu suto marszczonemu materiałowi i formie z koła, albo dzięki tiulowej halce. Jednak jak na codzienną wersję to trochę zbyt strojnie. Można  też uszyć sobie spódniczkę z pianki (albo nurka; w sumie nie wiem, czy to to samo, bo się nie znam na tych nowościach). Długo się wzbraniałam przed tą materią, być może dlatego, że fasony ubrań z niej szytych nie do końca mi odpowiadały. Ale się przemogłam, bo zobaczyłam taką piankę a’la zamsz. I z metra uszyłam spódniczkę. Sześć kontrafałd, dwie kieszenie i jeden ozdobny zamek. Moda na nie już pewnie mija, ale jakoś wcześniej nie miałam na niego koncepcji. Z drugiej strony nie widzę siebie jako osoby goniącej za trendami, więc w ogóle mi to nie przeszkadza.

Szycie tej dzianiny jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. Jest dosyć gruba i włochata, więc musiałam pilnować, żeby warstwy mi się nie rozjeżdżały. Ponieważ mam owerloka, poobrzucałam wszystkie brzegi. Na stębnówce bym tego nie zrobiła. Szwy rozprasowywało mi się stosunkowo dobrze, ale że dół zostawiłam, o zgrozo, surowy zupełnie, zapasy szwów przyszyłam ręcznie do spódniczki. Ogólnie roboty ze spódniczką miałam niewiele, ale z efektu jestem bardzo zadowolona. Miałabym jeszcze mniej, gdybym tył rozcięła prosto, narysowawszy sobie uprzednio linię pomocniczą, a nie jak jakaś lebiega byle jak na zasadzie „a może się uda”. Nie udało się, musiałam naprawiać. Ale ponieważ sprytnie udało mi się sprawę uratować, nie będę się chwalić szczegółami.

* * *

Pomyślałam sobie, że sprawdzę, czy gdzieś jeszcze mam zdjęcie siebie jako przedszkolnej baletnicy. Mam! A skoro mam, to Wam pokażę bezzębną sześciolatkę o krzywej grzywce, ale bardzo z siebie zadowoloną. Uważam, że jak na tamte siermiężne czasy miałam kieckę niczego sobie ;). CCI20160124

Brak komentarzy

  • uszyta

    Bardzo ładna Ci wyszła, faktura materiału i zamek dodają jej dużo uroku 🙂 Czasem dobrze uszyć sobie coś prostego na szybką poprawę nastroju 🙂 A sukienka z dzieciństwa śliczna, widać, że Ci się podobała

  • Krawcownia-Beaty

    Bardzo ładna spódniczka;-) , wiem jak to jest jak coś nie idzie i tylko się szuka pretekstu żeby się zająć czymś innym, ale nie martw się w przyszłym roku też będzie zima ;-)))

    • Kasia

      Tego szwu od początku miało nie być – taki zamysł artystyczny ;). A wymodziłam tyle, że tak sobie na oko, bez mierzenia długości i w ogóle czegokolwiek rozcięłam tę kontrafałdę. Najpierw trochę, żeby przyszyć pasek. Potem troszkę dalej nacięłam, żeby to przecisnąć przez tyłek i sprawdzić jak jest. Trochę mi się ponaciągało tu i tam. Ale nie zważając na to, rozcięłam później jeszcze dalej, bo mi wyszło, że za krótkie było tamto rozcięcie. I w obu przypadkach porobiłam nacinki, bo chciałam zrobić tak, jak się robi przy wszywaniu zamków zwykłych, tylko zamiast przyszywać zamek od spodu, ja chciałam go naszyć. No i jak się przyjrzałam, co narobiłam, to mi miękko się zrobiło w kolanach. Plan trochę zmodyfikowałam ostatecznie. Ten zjazd na bok zszyłam zygzakiem, potem wycięłam po prostu miejsce na zamek i obrzuciłam brzegi. Na wierch naszyłam zamek, a od spodu przyszyłam taką patkę, żeby mnie metal nie chłodził zanadto. Także teges, cały ten bałagan udało mi się schować i teraz tylko ja wiem, o co kaman. Myślę sobie, że ja to jednak mam talent – potrafię czasem skopać nawet najprostszą rzecz ;).

  • Marta

    Świetna spódniczka, no i ten zamek fajnie się prezentuje. Ja z nurka szyłam raz i nigdy więcej! Mimo że łatwy w szyciu to paskudny w dotyku i w sklepach omijam go szerokim łukiem.

    • Kasia

      Dzięki. Mi goły też nie bardzo odpowiada, ale z tym zamszem robi już całkiem przyjemne wrażenie. Zadaję dzisiaj szyku ;). Tylko mi się ten dół jakoś sypie. Muszę go porządnie wytrzepać.

  • Anettaszyje

    Ale śliczna ta spódniczka, ja szukałam takich zamków i nigdzie ich nie znalazłam. Wyszło super, a sukieneczka koronkowa piękna. Z płaszczami tak bywa czasami, ja kupiłam materiał ale jak popatrzyłam na niego w domu, odłożyłam na dół szafki niech poczeka na przyszły rok. Pozdrawiam Anetta

    • Kasia

      No właśnie najlepszym lekarstwem jest nie robić nic na siłę :). Ja u siebie w pasmanterii dorwałam te zamki (pieruńsko drogie były), ale w momencie jak już były mocno popularne i widziane przeze mnie na wielu uszytkach. Został mi jeszcze jeden do wykorzystania – czerwony. W hurtowni też się raz na nie natknęłam (zdecydowanie tańsza opcja zakupu). Pewnie najłatwiej będzie takie dorwać i tak w internecie. Dziękuję za miłe słowa :).

  • Domowa Szwalnia

    Fajna spódniczka. Proste w szyciu rzeczy są często najchętniej noszone i najładniejsze:) taki model spódniczki chyba nie wyjdzie z mody

  • Mitania

    A mnie nie dość,że nic nie idzie,to jeszcze na dodatek nic mi się nie chce,więc tak sobie siedzę i myślę : czy nic mi nie idzie bo mi się nic nie chce,czy mi się nic nie chce dla tego że mi nic nie idzie ? A Twoja spódniczka bardzo mi się podoba : ) A zdjęcie z przeszłości jest super i jak widzę to oprócz krzywej grzywki i luk w uzębieniu nic się nie zmieniło : ). No i brawo dla mamy : )))

    • Kasia

      Trwasz w klasycznym marazmie, próbując rozgryźć, co było pierwsze: jajko czy kura ;). Całe szczęście ten stan mija i mam nadzieję, że już niedługo nastąpi u Ciebie prawdziwy wysyp cudowności. Zdjęcie, fakt – klasa ;). Fajnie na siebie sprzed lat popatrzeć. Wydaje się, że to było tak niedawno :). A mama to mój mistrz. Dobrze, że mi się dostała ta pula genów z zamiłowaniem i drygiem do szycia :D.

  • szara mysz

    Super ta spódniczka! Ja mam w planach też z zakładkami kolejną tym razem szarą i mam nadzieję że moda na nie nie minie. Z koła u mnie odpada bo jakoś brzuch bardziej widać a przy zakładkach nie 🙂 A zamsz tylko karmelowy to u mnie leżakuje czekając na moment. Żakiecik mi się marzy ale chyba za trudne jeszcze dla mnie zadanie. Będę zaglądać częsciej 🙂

    • Kasia

      Też mam nadzieję, że ten model będzie zawsze na czasie. Jak dla mnie jest to zdecydowanie najlepsza forma kloszowych spódnic. Z tym brzuszkiem to ja też tak mam, że lubi się zaokrąglić i wystawać, więc czasem muszę kombinować, jakby go tu upchnąć estetycznie w ciuchy ;). Żakiecik wcale nie musi być zadaniem ponad siły, pod warunkiem, że wybierzesz prosty fason z małą liczbą elementów i za pierwszym razem darujesz sobie bajery typu wpuszczane kieszonki, wypustki i takie tam.
      Cieszę się, że Ci się tu spodobało. Rozgość się. Zapraszam serdecznie :).

  • Joanna Krzepina

    Ha! Akurat jestem w trakcie szycia sukienki z dołem takim jak Twoja spódniczka i dziś zostałam doprowadzona do szewskiej pasji przez kontrafałdy, które pomimo ultrasuperekstrazafastrygowania cały czas nie chcą się zgodzić z cięciami góry. Marzyło mi się takie właśnie odstawanie jak u Ciebie, ale te efekty bez wspomagania to chyba faktycznie jedynie pianka, bo moja tkanina, choć gruba, mięsista i sztywnawa, jednak sterczy mniej. Urocza spódnica, koronkowa taśma zamka stanowi kropkę nad i. Kreacja z dolnego zdjęcia również zacna! 🙂

    • Kasia

      Oj, znam ten ból. Im więcej kontrafałd, tym trudniej je ujarzmić. Tu się naciągnie, tam ucieknie – nie jest łatwo. Mam jednak nadzieję, że wyjdziesz zwycięsko z tej walki. Znając Twój kunszt, jestem przekonana, że na pewno :). Zastanawiałam się kiedyś przy szyciu innej kiecki, czy nie sprawić sobie może jednak tiulowej halki, ale takiej, żeby spod spódnicy nie wystawała, a jednak ją lekko unosiła. Na razie porzuciłam ten pomysł, ale i tak go wkrótce zrealizuję, bo czeka mnie szycie sukienki na wesele i chcę, żeby co nieco sterczała również. Cieszę się, że moje kreacje się podobają. Trzymam fason ;).

  • Nanik

    Eeee tam, kichać na aktualne trendy 😉 Chyba że się akurat podobają. Spódniczka bardzo sympatyczna – taka akurat 🙂 Jestem pod wrażeniem – bo trochę tego układania musiało być, a materiał trudny.
    A swoją drogą tiulową halkę warto mieć, tak w ogóle 😉 Ja uszyłam trzy – maxi (która nie tyle unosi materiał, co sprawia, że długie spódnice nie kleją mi się do nóg i lepiej układają się przy poruszaniu) i dwie krótsze (jedna z miękkiego tiulu i druga ze sztywnego – ta rzeczywiście dodaje objętości, ale nie nadaje się do spódnic z cieniutkich materiałów – odznacza się każda nierówność tiulu..).

    • Kasia

      Dzięki za te wszystkie cenne informacje o tiulowych halkach, bo szczerze mówiąc to o tej części garderoby nie mam żadnego pojęcia :). Bardzo mi się to wszystko przyda, jak będę szyć sukienkę na wesele.

  • rzeczówki

    E tam moda czy nie moda. Tak bardzo nie lubię tego słowa. Ważne, że masz taka jaką chciałaś! A na dodatek przypomina dzieciństwo. Chyba nie może być lepiej 🙂 Ja z drugiej strony chyba w dzieciństwie nosiłam za dużo spódniczek i sukienek, teraz powoli muszę się do nich znów przyzwyczajać:) Masz tak dziewczęcą urodę, że prześlicznie Ci w takich rozkloszowanych spódnicach.
    Ach, a co do płaszcza. Przyjdzie i na niego dobry czas:) I pewnie będzie w miedzyczasie:)

    • Kasia

      Ja za to w dzieciństwie miałam prawie wszystko czerwone, a przez to przez następne lata wstręt do tego koloru. Na szczęście mi już przeszło ;). Płaszcz już jest. Teraz muszę się zebrać w sobie, żeby o nim napisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *