bluzki/koszule,  DAMSKIE

Retro bluzka

Jak daleko sięgnę pamięcią, a sięgam hen hen, trwam w przekonaniu, że człowiek rodzi się z pakietem pewnych predyspozycji. No dobra, może nie człowiek w ogóle, może to tylko ja. No więc urodziłam się pewnego zimowego dnia i od razu zostałam naznaczona. Cholera, a może to była jakaś wróżka chrzestna, jak u Śpiącej Królewny. Piorun wie, ale fakt jest faktem, że z jakichś nieznanych przyczyn to ja się zupełnie do prac kuchennych nie nadaję. I to nie to, że jak gotuję, to pomylę sól z cukrem, jak piekę, to przypalę, a w ogóle to nie mam jakiejś takiej kulinarnej wyobraźni. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jedzenie to mi całkiem smaczne wychodzi. Uważają też tak Ci, co je spożywają. Problem natomiast tkwi w ostrych narzędziach kuchennych. Tępych w zasadzie też. I gorących, jak sobie teraz o tym pomyślę. No więc jak sięgam pamięcią, to ja się w ogóle z nimi nie mogę dogadać. Pierwsze wspomnienie braku porozumienia mam z wczesnego dzieciństwa. Jakieś cztery lata miałam, może trochę więcej. W domu ja i moja młodsza o dwa lata siostra. Tata w pracy, mama wyszła na zakupy (ledwie na drugą stronę ulicy) – kiedyś norma, dziś nie do wyobrażenia. Siostra głodna była. Postanowiłam uszykować jej kanapkę. Potem był nóż zjeżdżający po świeżej skórce chleba, środkowy palec i krew. Musiało być jej sporo od kuchni do przedpokoju, bo jak wspomina moja mama, prawie jej serce stanęło na widok tego, co zastała, po kilkunastu minutach nieobecności w domu. Od tego się w każdym razie zaczęło, a później to już kuchenne okaleczanie się poszło gładko i regularnie. Noże, tarki, piekarnik, myślę, że nie ma takiego kuchennego sprzętu, którym nie byłabym w stanie sobie czegoś uszkodzić. Chociaż na przykład pędzel do lukru nie wydaje się przerażająco niebezpieczny, ale kto go tam wie.

Zupełnie natomiast inaczej wygląda sprawa z szyciem. I choć raz (ale tylko ten jeden jedyniutki) przyszyłam sobie palec igłą do czegoś, nad czym akurat pracowałam, szycie uważam za czynność wyjątkowo bezpieczną. Nożyce, noże krążkowe, nóż w owerloku – tyle potencjalnych zagrożeń, a ja nic. Cała i nienaruszona. Przypadek? Nie sądzę. To wielka radość móc sobie uszyć coś i mieć przy tym świadomość, że się przy tym fizycznie nie ucierpi, a myśl o krwi przywodzić będzie jedynie skojarzenia z odcieniem czerwieni tej pięknej tkaniny, którą widziało się ostatnio w sklepie. Krojenie natomiast nie wywoła nieprzyjemnego dreszczu przeszywającego ciało na samo wspomnienie o tym nożu, co Ci ostatnio zjechał na kciuka i pozbawił kawałek paznokcia, a jedynie wzbudzi dreszczyk podniecenia na myśl o nowej, właśnie powstającej, rzeczy.

Z takim sobie zwyczajnym dreszczykiem podniecenia zasiadłam do szycia kolejnej bluzki. Dalej z postanowieniem zużywania resztek. Bardzo chciałam uszyć coś z tkaniny pozostałej po szyciu bluzki koszulowej. Bardzo chciałam, żeby ta bluzka miała falbany. Ale niestety nie znalazłam żadnego wykroju, który nie ukazywałby lewej strony falban, a na takim mi zależało, bo moja tkanina miała zupełnie niereprezentacyjną lewą stronę. Szukałam więc czegoś ciekawego, co mogłoby te falbany zastąpić. I znalazłam bluzkę, która przykuła moją uwagę, w Burdzie Specjal E724 z 1984 r. model 653. burda.Spec_E-724_1984-028Gazeta po bośniacku czy jakoś tak, gdyż akurat takim wydaniem dysponuję, więc i opis szycia w tymże języku. Tylko że ja po bośniacku nic a nic. Po chorwacku czy serbsku też nie bardzo. Ale się uparłam i postanowiłam ją uszyć. Żeby jednak nie zmarnować resztki materiału, kołnierz uszyłam na próbę z jakiegoś płótna bawełnianego. Jaki ten próbny wyszedł mi ładny i jak się wspaniale układał. Tak jak w gazecie. Za to ten właściwy nie chciał się w ogóle trzymać. Przeszywałam go na rozmaite sposoby, mocowałam, a on mi się wyciągał i rozjeżdżał. Do tego bluzka okazała się stanowczo za szeroka. No nie szło mi nic a nic. Calusieńką więc bluzkę rozprułam. Część Was ręce załamuje, bo założę się, że już widzicie oczami wyobraźni, jak ta właśnie bluzka ląduje w koszu. Ale ja to jednak uparte stworzenie jestem. Zszyłam ten kołnierz inaczej (stracił nieco swojego uroku i zupełnie stracił falbanki. Szpic przedni zyskał nieco ostrzejszy kąt, bo po poprzednich manewrach pozostały mi nacięcia i takie tam. Zwęziłam też samą bluzkę o co najmniej 10 cm. Nie chciałam mieć szwu na środku, więc kombinowałam po bokach. Wyszło, jak widać. DSC08219DSC08216DSC08214DSC08211DSC08206

Zadowolona jestem więc połowicznie, bo resztki zużyłam, kolejną bluzkę zyskałam, ale czy będę ją nosić chętnie i często, to się dopiero okaże. Faktem jest, że owa bluzka ma całkiem ciekawy fason, uszyta jest ze świetnej tkaniny i będzie mi pasowała do wielu rzeczy. Na przykład do tej ołówkowej spódnicy, którą miałam na sobie dziś. Przyznam nawet, że mam ochotę zmierzyć się z tym modelem jeszcze raz. A Wam jak podoba się taka retro bluzka? Proszę szczerze i bez ściemy :). DSC08197DSC08213DSC08198DSC08199

Brak komentarzy

  • Anettaszyje

    Pięknie ta bluzka wygląda, tak staranie odszyta i dopracowana, Kasiu wyglądasz w niej cudownie i świeżo jest inna niż wszystkie, jak warto trzymać takie wydania. Znalazłam u mamy stare wydanie Burdy po niemiecku z lat 70-tych, jestem zachwycona i mam w planach sukienkę do uszycia. 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • nataliaszyje

    Ejjj, no fajna. Zanim przeczytałam tekst , przeleciałam wzrokiem szybciutko zdjęcia i myślę sobie : wow! Jaka bluzka! Normalnie nigdzie takiej nie widziałam ! Świetna ! Potem czytam sobie te Twoje mrożące krew w żyłach opowieści z dzieciństwa ( Ha, też miałam podobną przygodę z siostrą, tyle, że to jej… mocno palec pokrwawił 😉 ) i opis szycia tej bluzki i powiem Ci, że w ogóle nie spodziewałam się, że miała ona wyglądać jednak sporo inaczej. Wyszła super, taka bardziej elegancka może, albo i lekko w marynarskim stylu ? Jakbyś miała granatowe szerokie spodnie ( ejj, ostatnio takie szyłaś ! 😉 ) + czerwona apaszka na szyję i będziesz wyglądać jakbyś na podbój statku szła ! 😉 A tak na serio – to rozważ połączenie jej z tymi niebieskimi ostatnimi spodniami , chociaż i w tej spódniczce prezentujesz się już fantastycznie 🙂 A dekolt wygląda na bardzo misterną pracę. I z sukcesem. Brawo ! 🙂

    • Kasia

      O, to, to! Ja miałam to samo skojarzenie z marynarskim stylem! I nie powiem, myślałam o założeniu tych granatowych spodni, ale uznałam, że skoro dopiero co je pokazywałam, to może wyciągnę teraz z szafy coś innego. Ale masz rację – z tymi spodniami bluzka tworzy bardzo fajny zestaw ?. Jeszcze tylko niczego czerwonego do tego nie dodawałam, ale muszę to sprawdzić. Mam czerwone cichobiegi ?. A z tymi krwawymi historiami tak to już jest – każdy ma jakąś w zanadrzu.

  • Szyję...bo kocham i potrafię

    Jak ja lubie takie stare wydania z wykopalisk, jesteś krawieckim archeologiem 😀
    Też mam kilka takich bardzo starych wydań, ale w wersji niemieckiej. Bluzka nietuzinkowa i bardzo misterna, ten kołnierz to już wyższa szkoła jazdy, Kasiu jesteś niezłomna w poszukiwaniach i uporze w dotarciu do celu. Jestem zachwycona bluzką, ale spódnica też mi się podoba, tak jak Natalia, chętnie zobaczyłabym ją do tych niebieskich spodni .
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Kasia

      Bo ja to jestem taki Indiana Jones w spódnicy ?. Muszę się jeszcze raz zmierzyć z tą bluzką, ale spróbuję podejść ją innym sposobem. Może okaże się jeszcze lepsza. A ze spodniami, możesz mi wierzyć, wygląda bardzo fajnie ?.
      Pozdrawiam gorąco!

  • tkaninka

    Piękna bluzka, bardzo Ci w niej ładnie 🙂 A historia z nożem w obecnych czasach to pewnie skończyłaby się wizytą opieki społecznej 🙂 Bo wiadomo, że dzieciaki z dumą chwalą się wszelkimi ranami wojennymi 🙂 To były inne czasy 🙂

    • Kasia

      Dziękuję! No tak, z tymi ranami to już tak jest, że są powodem do dumy ?. W sumie to jestem ciekawa, czy dzieci nadal się chwalą takimi rzeczami, ale pewnie tak. Pewne sprawy się jednak nie zmieniają mimo zmiany czasów.

  • Monika

    Rewelacyjna bluzka, bardzo podoba mi się ten ciekawy kołnierz. Ta bluzka jest „jakaś”, co w moim odczuciu oznacza – charakterystyczna, super. A poza tym bardzo ciekawy wpis :-), ja w kuchni też czasem miewam przeboje, ale dzisiaj przeszłam samą siebie w swojej krawcowni – szpilka leżąca na podłodze wbiła mi się w palec stopy (!) i to dość konkretnie. Zastanawiam się jak ja to zrobiłam, muszę zrobić porządki bo szpilki, jak widać, nie powinny leżeć na podłodze :-). Pozdrawiam ciepło.

    • Kasia

      Bo szpilki to w ogóle jakieś takie bardzo niepokorne są ?. Moje też fruwają po całym pokoju, a czasem i poza nim. Najgorzej jak znajduję taką w pościeli. Zawsze z jednej strony cieszę się, że ją znalazłam, bo już wyobrażam sobie minę mojego męża, gdyby się na nią natknął, a z drugiej strony karcę się, że jestem taka nieuważna, jak mnie to szycie pochłonie. A wbić szpilkę w palec od stopy to też niezłe wyzwanie. Ale nie będę próbować ?.
      Masz rację co do bluzki, rzeczywiście jest jakaś i to określenie w ogóle bardzo mi się spodobało. Zależało mi, żeby uszyć coś takiego nieco bardziej wyszukanego, bo top bez ramiączek wydawał mi się taki zwyczajny. Czasami mam ochotę zaszaleć ?.
      Pozdrawiam serdecznie!

  • Redhaireddressmaker

    Bluzka jest przepiękna, a ten kołnierz to jak dla mnie mistrzostwo (wydaje się skomplikowany do uszycia, a u Ciebie wygląda jak zrobiony od linijki, no idealnie). Podoba mi się również tkanina, chętnie bym zakupiła:) No i oczywiście jest niebieski, Twój kolor! Bluzka w zestawieniu z tą spódniczką prezentuje się bardzo elegancko, świetnie wyglądasz! 🙂

    • Kasia

      Bardzo dziękuję za te miłe słowa. A kołnierz to faktycznie szyłam od linijki ?. Musiałam się wspomóc liniami pomocniczymi, bo inaczej wszystko by się rozjechało. Tkaniny już chyba w sklepie nie ma, a jeśli jest, to tylko II gatunek. Cieszę się, że cały zestaw prezentuje się dobrze. Będę nosić ☺.

  • ThimbleLady

    Jeśli chodzi o gotowanie i pieczenie to mam taką przypadłość, że każde ale to każde zetknięcie z piekarnikiem kończy się poparzeniami i za nic nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak sie dzieje. Z kolei jelłi chodzi o szycie to mam na swoim koncie dziesiątki ran kłutych a nawet szarpanych ;). Juz jako czterolatka przeszyłam sobie maszyną palec tak skutecznie, że igła w nim pozostała i była potrzebna interwencja lekarza.
    Za to Twoja bluzka prezentuje się super. Bardzo ciekawa forma „kołnierza” czy jak to nazwać. Odszyłas go idelanie – szczerze podziwiam. A w połączeniu z tą chabrowa spódniczką tworzy duet idealny!

    • Kasia

      O widzisz! To z piekarnikiem mamy podobnie, choć ja się aż tak nie przypalam ?. Ale że szyjesz wciąż mimo ran kłutych i szarpanych to ja Cię nad wyraz podziwiam, bo zdaje się, że działasz wbrew przeznaczeniu ?. Cieszę się, że bluzka znalazła Twoje uznanie. Bardzo dziękuję!

  • magdiczka

    No… nie powiem, to nie jest typowa bluzeczka i potrzebowałam chwili, żeby dojść do tego, co o niej myślę. No i myślę, że jest rewelacyjna. To połączenie sztywnego kołnierza (bo zgódźmy się, falbanek tam za bardzo nie ma 😉 ) i zwiewnej reszty bluzeczki jest tak ciekawe! I dziewczyny mają rację, noś ją do szerokich spodni i styl marynarski masz jak talala 😀

    • Kasia

      Ten marynarski styl rzeczywiście najbardziej wyłazi z tej bluzki ☺. Będę nosić na pewno, a gdy będzie się pakować na wakacje nad mrozem, ją pierwszą wrzucę do walizki. I szerokie spodnie. Cieszę się, że się wypowiedziałaś ?. Bardzo dziękuję!

  • DomoweSzycie.pl

    Wyszło super! Bluzeczka jest oryginalna, niepowtarzalna i bardzo ciekawa 🙂 Fajnie, że się nie poddałaś, bo efekt jest bardzo udany 🙂
    A wstęp do posta jest niczym wstęp mrożącego krew w żyłach horroru 😉 Jak dobrze, że maszyna chce z Tobą współpracować i nie tracisz krwi przy szyciu 😉

    • Kasia

      Dziękuję! Cieszę się, że ta bluzka Ci się podoba i zebrała tyle pozytywnych komentarzy, bo szczerze mówiąc, spodziewałam się mniej przychylnych opinii ☺.

Skomentuj nataliaszyje Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *