Rodzina
Nieco ponad dwa tygodnie temu miałam plany. Można powiedzieć dość śmiałe, biorąc pod uwagę, co nastąpiło chwilę później. Otóż postanowiłam wziąć dwa dni wolnego (piątek i poniedziałek), żeby co nieco się zrelaksować. Kino, szycie, takie tam przyjemnostki. Poczyniłam odpowiednie przygotowania – sprawdziłam repertuar, nabyłam materiał potrzebny do szycia, zdekatyzowałam go (!). W drodze do kina miałam kupić Burdę, by po południu przygotować wykrój. Poniedziałek miał być dniem szycia. Wszystko zdawało się ogarnięte na tip top. I nadszedł, proszę Was, ten piątek, wstałam, kawę wypiłam, wstało dziecko, które należało przygotować do wyjścia do przedszkola. Podczas ubierania zaniepokoiły mnie jednak takie małe bąbelki na jego ciele. Sztuk ledwie kilka, ale lampka w głowie od razu się zapaliła. Jak szybko się zaś się zapaliła, tak szybko zgasła nadzieja na piątkowy seans filmowy. Zamiast do kina, wybrałam się z Bąkiem do pediatry, który potwierdził ospę. Z nosem na kwintę i widmem uziemienia wróciliśmy do domu. Piątek zleciał, a w sobotę coś dopadło mnie. Dosyć skutecznie, bo mimo potencjalnych warunków do szycia, nie miałam na nie ani siły, ani ochoty. W poniedziałek wieczorem zaś, o zgrozo, dołączył do nas mój ledwo zipiący mąż. Oj, los sobie lubi ze mnie żartować. Chciałam mieć chwilę dla siebie, a przyszło mi nie dość, że zaniemóc, to jeszcze w towarzystwie. Kiedy jednak poczułam poprawę, zaraz wróciłam do myśli o wymarzonym żakiecie. Raz dwa wyrysowałam formę i zabrałam się za krojenie. Wszystko sobie przygotowałam, a gdy mąż wydobrzał na tyle, by móc pobrykać z Młodym, ja nareszcie zabrałam się za szycie.
Wykrój na wymarzony żakiet pochodzi z Burdy 3/2017 model 114. Wierzcie mi na słowo – długo na taki czekałam, bo jednak nie miałam odwagi, by wziąć się za przemodelowanie jakiegoś z klapami albo na niższy wzrost. Może to wcale nie takie trudne. Może mając już ten jako punkt odniesienia zyskam nieco pewności i kiedyś, nawet tak dla sportu, za takie ćwiczenie się zabiorę. Ale wracając do mojego żakietu – muszę dodać, że Burda, prezentując go na swojej stronie w zapowiedziach, zrobiła takiego małego psikusa. Otóż wcale nie pokazała, jak wyglądają tyły. A tyły, że tak powiem, zostały uatrakcyjnione. Z tej drogi nie było już jednak odwrotu. Maszyna poszła w ruch.
Mimo domu pełnego osób, rozmaitych potrzeb, gencjanowych kropek i pustych żołądków szycie poszło jak z płatka. Jak mi się rodzina solidarnie rozchorowała wcześniej, tak później zajęła się zabawą, a ja mogłam odpocząć przy maszynie. Choć model żakietu nie należy do najłatwiejszych, forma została dobrze przygotowana, a ja nie musiałam wprowadzać żadnych poprawek. Zrezygnowałam tylko z zapięcia, w związku z czym zmieniłam linię brzegową na środku przodu.
Tkanina, z której uszyłam żakiet, to bawełna z elastanem o diagonalnym splocie. Jest może trochę za jasna (chciałam czegoś w piaskowym kolorze, jednak wiosennych tkanin w sklepach stacjonarnych uświadczyłam tyle co kot napłakał), ale szukałam czegoś we wtorek na piątek, a gdybym zamówiła przez Internet, mogłoby nie dojść. Wygrzebałam ją z kosza z końcówkami i uszkodzonymi kuponami i zapłaciłam całe 30 zł. Uznałam więc, że potraktuję to szycie jako testowanie modelu. Nie sądziłam, że tkanina będzie się aż tak strzępić, więc wszystkie brzegi obrzuciłam owerlokiem. Cały przód podkleiłam flizeliną – dzięki temu żakiet ładnie trzyma formę. Pod spód zaś dałam elastyczną podszewkę.
Żakiet ma długość, która znacznie lepiej sprawdzi się w przypadku zestawienia go z sukienkami (wiem, sprawdziłam). Ponieważ jednak zdjęcia były robione przy okazji rodzinnego wyjścia na spotkanie ze Strażakiem Samem, uznałam, że w spodniach będzie mi wygodniej kucać, przysiadać, wyginać się i robić fotorelację z wydarzenia. Szyjąc go następnym razem, pomyślę, czy nie dodać mu kilku centymetrów długości. Bo że jeszcze taki uszyję, nie mam co do tego wątpliwości.
Jak się okazuje, biały jest równie trudnym kolorem do uchwycenia na zdjęciach co czarny. Mimo że słońce było za chmurami, biel tkaniny skutecznie odbijała wszelkie światło i szczegóły żakietu można dojrzeć dopiero na zbliżeniach. Na tych samych zbliżeniach widać też niestety, że nie udało mi się skutecznie rozprasować niektórych miejsc. Mam jednak nadzieję, że po kolejnym praniu mi się to uda.
Tymczasem wracam do rodziny, która właśnie wstaje z łóżek i zaraz zacznie domagać się śniadania. Pozdrawiam słonecznie!
Brak komentarzy
Uszyta
O, znowu muszę zbierać szczękę z podłogi patrząc na Twoje dzieło. A jak zobaczyłam ten kosmiczny tył, to aż zapiałam z zachwytu. Świetnie Ci wyszedł 🙂
Kasia
Ja zapiałam z zachwytu już na widok żakietu w zapowiedziach ;). Dziękuję bardzo za komplementy!
Estera Kurek
perfekcja w każdym detalu 🙂
Kasia
Dziękuję :). Bardzo się cieszę, że tak uważasz.
Anettaszyje
Piękny jest po prostu i bardzo ładnie uszyty, podziwiam za każdym razem gdy oglądam Twoje dzieła. Wyglądasz bardzo elegancko i jest to rzecz na lata, taki żakiecik zawsze potrzebny. Rodzina czasami zmieni plany i to w najmniej spodziewanym momencie, ale wszystko dobrze się skończyło. Oglądając Twoje zdjęcia przypomniało mi się, że ja nie uszyłam jeszcze żakietu do tych spodni z gabardyny leży sobie skrojony całą zimę i cierpliwie czeka, a ja mam inne plany na tę chwilę.
Pozdrawiam ciepło i wiosennie 🙂
Kasia
Anettko, dziękuję bardzo! Jest mi niezwykle miło, że podobają Ci się moje uszytki. Zdecydowanie przychylam się do zdania, że taki żakiecik zawsze się przyda i warto mieć taki w szafie. Ja tam sobie na Twój żakiet z gabardyny będę cierpliwie czekać, a w międzyczasie będę podziwiać Twoje nowe ubrania, bo zawsze jestem bardzo ciekawa, co nowego uszyłaś :).
Pozdrawiam serdecznie!
oldnanny
Bardzo potrzebna rzecz, zdecydowanie lepiej wygląda na Tobie niż model na zdjęciu w burdzie 🙂 Znowu zachęcasz do szycia 🙂 No i wiosnę czuć już na zdjęciach, miło się robi. Pozdrawiam
Kasia
Opinia, że coś wygląda u mnie lepiej niż w Burdzie, zawsze mile łechce moje ego. Dziękuję bardzo :).
justynacabajteczar
zdecydowanie najlepiej Ci w takiej palecie kolorystycznej! Co do samego żakietu jak zawsze wszystko uszyte z największą starannością,chylę czoła 🙂 model naprawdę ciekawy i atrakcyjny i chetnie widziałabym taki w swojej szafie ale w czarnym kolorze 🙂
Kasia
Dziękuję bardzo! Cieszę się, że Ci się spodobał. A co do kolorów to jestem bardzo zadowolona z wyboru takiej palety. Czuję się w niej naprawdę dobrze :).
nataliaszyje
Brawo Kasiu! Ja tam żadnych nierozprasowanych szwów nie dostrzegłam 😉 Gratuluję kolejnego żakiecika, wygląda na dość wymagający ( pod kątem szycia ) . A taka długość żakietu zawsze świetnie pasuje do sukienek 🙂
Kasia
Oj, szwy udało mi się rozprasować, ale zagniecenia powstałe podczas pierwszego prania tkaniny uparcie nie chcą się rozprasować. Może następnym razem :). Dziękuję za miłe słowa.
tkaninka
Jesteś niesamowita! Powaliło choróbsko, ale co tam ledwie poczuła się lepiej łup i żakiecik gotowy! Podziwiam Cię 🙂 Piękna robota!
Kasia
Tę chęć szycia traktuję jako objaw zdrowienia ;). Dziękuję.
Szyję...bo kocham i potrafię
Kasiu, może nie było tak jak planowałaś, ale w końcu efekt osiagnięty i to z jakim przytupem, dla mnie bomba, jest tak dopracowany, te pateczki, te szwy !!! Miód, malina, rewelacja !!!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Kasia
Ach, dziękuję! Jest mi tak miło, czytając te słowa. Staram się jak mogę, bo chciałabym kiedyś dorównać do Twojego poziomu :). Twoje komentarze są zawsze dla mnie bardzo motywujące.
krawcownia-beaty
Świetny żakiecik, też zwróciłam na niego uwagę, a twój jest o niebo ładniejszy niż w Burdzie 😉 Pozdrawiam
Kasia
I znowu rozpływam się w zachwycie nad cudownym komentarzem :). Dziękuję Ci bardzo!
Szyjąca Edyta
Znów biel i znów pięknie!
Kasia
Przepięknie dziękuję :).
Redhaireddressmaker
Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale za każdym razem tworzysz coś klasycznego i nieprzekombinowanego, a jednak tak urzekającego, że powtórzę, co napisała Uszyta – trzeba zbierać szczękę z podłogi… 😀 Żakiet nie taki prosty do uszycia, podziwiam Twój warsztat, zawsze wszystko wygląda jak od linijki, dopracowane w 100%. No i stwierdzam, że Twój urok osobisty też sprawia, że po prostu lubi się na Ciebie patrzeć:) A co do planów weekendowo-szyciowych… Mogę Cię jedynie pocieszyć, że nie jesteś sama, u mnie też ostatnio ciężko i z czasem, i co najgorsze z chęciami – spódnica leży i kwiczy już od tygodnia aby ją dokończyć, hehe
Kasia
Sprawiłaś mi ogromną przyjemność tym komentarzem :). Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów. Zawsze się staram, żeby to, co szyję, było wykonane jak najlepiej i cieszę się, że to widać. A do własnych planów staram się tak bardzo nie przywiązywać, bo już mnie doświadczenie nauczyło, że różnie potem z ich realizacją bywa ;). Trzymam kciuki za spódnicę!
Pozdrawiam serdecznie :).
Monika
Kasiu, piękny żakiet. Bardzo starannie odszyty. Podoba mi się krój i materiał który dobrałaś do tego modelu. Uwielbiam kolor biały i właśnie brakuje w mojej szafie białej marynarki/żakietu. Twoja wersja baaardzo do mnie przemawia :-). Pozdrawiam.
Kasia
Dziękuję, Moniko :). Tak sobie myślę, że do Ciebie bardzo by taki żakiet pasował. Może się skusisz? Bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
Pozdrawiam :).
Madzia Rębowiecka
Ależ klasa 🙂 Pięknie się prezentujesz 🙂
Kasia
Dziękuję! To sama przyjemność czytać takie komentarze :).
Mitania
Kasiu,żakiet po prostu żyleta : ))) A rodzina,cóż potrafi czasem rozwalić system tak bardzo,że ma się ich ochotę wystrzelić w kosmos i każdego na inną planetę najlepiej ; ). Normalka ale szycie i tak toczy się dalej ; ) Buziaki : )*
Kasia
Co co joty się z Tobą zgadzam! Ale bez tej rodziny byłoby marnie i smutno :). I nikt nie docenia urody moich sukienek bardziej niż mój czterolatek, więc najpierw bym go na tę planetę wysłała, a potem głupia bym się puknęła w głowę i zaraz go stamtąd ściągnęła :D. Buziaki :*