Rutyna gubi
Dawno, dawno temu kupiłam bawełnę. Choć kupowałam ją razem z innymi (o tymi), przeznaczonymi do szycia dziecięcych rozmaitości, ta od początku miała być dla mnie i miała się przeobrazić w coś wystrzałowego do noszenia. I tak sobie leżała, czekając na swoją kolej.
W zeszłym tygodniu, w pracy, natchnęło mnie wreszcie. (Bo musicie wiedzieć, że zazwyczaj natycha mnie właśnie w pracy, kiedy robię sobie od niej przerwę). Wzięłam kartkę, zaczęłam rysować i narysowałam sobie sukienko-tunikę. Jak już rysunek nabrał ostatecznego kształtu, z podniecenia ledwo mogłam wysiedzieć i pracować. Chciałam od razu rzucić się w te pędy i lecieć do domu szyć (co tam, że chłopy chore – ja miałam wizję). Kiedy wreszcie po powrocie dorwałam się do moich szyciowych skarbów, sytuacja oraz powzięte plany dramatycznie się skomplikowały.
Tknięta złym przeczuciem oraz niezadowalającym pierwszym, drugim i trzecim pomiarem, postanowiłam zrobić wykrój próbny. Wykrój się udał, ale po przymierzeniu go do tkaniny właściwej już wiedziałam, że sukienka się nie uda. Po raz kolejny zrobiłam się w bambuko – tym razem podczas zakupów nie zwróciłam uwagi, że TA bawełna zamiast standardowej szerokości ma ledwie 120 cm. A ja kupiłam jej tylko 1,5 m. Zapłakałam gorzko i rzewnie. Na ratunek przyszła mi na szczęście mama, która miast mazać się ze mną, uznała, że spódniczka w znaczki będzie ekstra. Gdy ochłonęłam, zabrałam się do cięcia moim superaśnym nożykiem krążkowym.
Na ten skomplikowany uszytek złożyły się trzy prostokąty (cztery – wliczając pasek), dwa worki kieszeniowe i lamówka. Lamówkę dodałam, ponieważ nie miałam nic czarnego na pasek. Nie chciałam, żeby mi się znaczki zlały, więc te z paska odseparowałam od reszty.
Spódniczka bez kieszeni byłaby właściwie bezużyteczna, więc nie mogło ich oczywiście zabraknąć ;). Tak się jednak sprytnie chowają w tych znaczkach, że mam problem z trafieniem do nich łapkami.
Bluzkę, którą widzicie, też uszyłam. Rok temu prawie. Powstała jako kolejna już wersja z burdowego wykroju 103 B z numeru 7/2013. Uwielbiam ją. Jest przewiewna, luźna, i mimo dwóch warstw idealna na letnie upały.
Zanim założyłam tę spódniczkę i wyszłam do ludzi, kilkakrotnie zapytałam Micha, czy nie jestem za stara na tę feerię kolorów. Najpierw na mnie dziwnie spojrzał. Nie zrozumiałam. Potem powiedział: „Nooo”. Zrobiłam mopsa. A potem się zaczął ze mnie śmiać. To znaczy, że chyba jeszcze mi wolno ;).
***
Wczoraj wieczorem spotkało mnie coś naprawdę miłego. Pamiętacie Pirata? Okazało się, że spośród setek słoni, które trafiły do fundacji Słonie na balkonie, został wybrany do rundy finałowej Konkursu Setki słoni dla dzieciaków. To dla mnie ogromne wyróżnienie i wielka radość, tym bardziej, że włożyłam w tego słonika oprócz wypełnienia kawał serducha i moc dobrej energii. Gdybyście uznali, że Pirat zasługuje na Wasz głos, chciałabym Was prosić, byście kliknęli „Lubię to” pod zdjęciem na fejsbukowej stronie Fundacji:
Dziękuję 🙂
Brak komentarzy
Mitania
Świetna spódnica : ). Znacznie lepiej wygląda niż sukienko-tunika,którą miała być : ). Nie ma tego złego co by na dobre nie wyjszło ; ).Znaczącej urody dodają jej także pasek z wypustką oraz kieszenie : ). Nie bez znaczenia jest również,a właściwie przede wszystkim właścicielka pięknych nóg co to do noszenia spódnic są stworzone : ))). Za stara,błagam,toś sobie wymyśliła ! Gratuluję Twojemu piratowi i buziaczki posyłam : )*
Kasia
Po fakcie to ja już też wiem, że nie ma tego złego, ale zanim do tego doszłam, poczucie pozornej klęski musiałam przetrawić 😉 Czy Ty w ogóle wiesz, ile lat ja się musiałam przełamywać, żeby w kieckach chadzać?! Wydawało mi się, że jedynie na weselach mogę sobie pozwalać na taką ekstrawagancję 😉 Właściwie dopiero kiedy zaczęłam szyć na dobre (czyli jakieś dwa lata temu), zmieniłam znacząco podejście. I proszę Cię bardzo, Ty się z tych moich rozważań na temat starości tak nie śmiej ;-). Jak spotykam na placach zabaw rodziców, którzy mają dzieci w wieku mojego Bąka albo młodsze nawet, to oni mi się jakcyś tacy bardziej stateczni wydają w ubiorze i w ogóle 🙂
Mitania
Co do tych „statecznych” rodziców to nie dajmy się zwariować bo to z nimi na ogół bywa tak : najpierw jak są młodzi to robią się na „starych malutkich” a potem z upływem lat robią się na „dzidzię piernik” ; ))). Miłego majowania życzę : )))
Kasia
Święta racja! Tego się będę trzymać ? Dużo słońca! :-*
Domowa Szwalnia
Spódnica super, długość , lamówka i wzory na tkaninie bardzo mi się podobają. Kolor bluzki obłędny.
Życzę wygranej!
Kasia
Cieszę się, że Ci się spodobał mój zestaw. Od koloru chabrowego zaczynam się chyba uzależniać 😉 Dziękuję!
Moje nożyczki
Spódnica jest idealna ! Jeszcze z tą bluzką 🙂 A słoń czadowy 🙂
Kasia
Dziękuję, dziękuję i dziękuję 🙂 To bardzo miłe czytać takie komentarze! Pozdrawiam 🙂
Pingback: