
Sukienka z półrocznym poślizgiem
Wiele o sobie mogę powiedzieć, wieloma mniej lub bardziej barwnymi porównaniami się określić. Tym razem jednak nie będę uprawiać ekwilibrystyki językowej, tylko napiszę po prostu, że jestem uparta, bo i tak całe to wyliczanie sprowadziłoby się właśnie do takiego wniosku. Cecha to równie wkurzająca, co zacna – wszystko zależy, z której strony się sprawie przyjrzeć. Tym razem upartość należy odziać w szlachetne „wytrwałe dążenie do celu”, jeśli bowiem przyjrzeć się temu, ile czasu minęło od kupienia tkaniny (pomijam już czas kiełkowania pomysłu na sukienkę i wybierania odpowiedniego wykroju – żonglerka między trzema fasonami może trwać naprawdę długo) do zaprezentowania gotowej sukienki, jak nic zostaje bić brawo i kiwać głową z podziwem, wszak sukienka przez te miesiące nie wisiała w końcu w szafie, a była eksploatowana wyjątkowo często, przydarzyć jej się mogły więc wszelkie możliwe nieszczęścia. Na szczęście przytrafiały się tylko te, które uniemożliwiały zrobienie zdjęć.
Skoro sukienka tyle czekała na swą premierę, to chociaż Wam o kulisach jej szycia coś napiszę, choć nie kryją one żadnych mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Tkaninę z myślą o tego rodzaju sukience (a nawet chyba już z myślą o tym konkretnym modelu) kupiłam podczas zakupowego szaleństwa BLACK FRIDAY. Listopad to był. Uszyłam ją dość szybko, bo (próżność to też cecha, która od czasu do czasu daje o sobie znać) chciałam dobrze wypaść w przedszkolu podczas świątecznego spotkania, a miałam tam pewne zadanie do wykonania. To było takie zadanie, które sprawiało, że w centrum uwagi byłam, więc byle jakim centrum nie chciałam być. Nie wprowadzałam żadnych korekt w wykroju, nie wymieniałam żadnych elementów tej sukienkowej układanki, co jest rzeczą niemalże do mnie niepodobną. Ale za to dodałam chociaż rygielki w rękawach do mocowania ich, kiedy zachce mi się je wywinąć ;). Z gotowej już sukienki korzystałam wielokrotnie, bodajże w międzyczasie dwa razy szykując się z nią do zdjęć, za każdym jednak napotykając na trudności. W końcu jednak się udało, a przy okazji przekonałam się, że choć sukienka szyta z myślą o miesiącach zimowych, w wiosennej scenerii i temperaturze sprawdza się równie dobrze.
Metryczka:
- Wykrój: Burda 9/2018 model 118
- Rozmiar: 38
- Materiał: żorżeta wiskozowa, ilość wg przepisu
- Dodatki: zamiast guziczków i dziurek złote zatrzaski
- Uwaga: gdybym uszyła rozmiar 36, sukienka nadal byłaby dobra na mnie, a być może nawet lepiej dopasowana (ma dość spore luzy), z tym że jej dopasowanie ograniczałoby prawdopodobnie swobodę w przyjmowaniu nieograniczonej ilości pokarmów 😉

Rzucam to wszystko i...
Zobacz również

Idąc za ciosem – sukienka świąteczna wg własnej konstrukcji
13 stycznia 2020
Koronkowy top na każdą okazję
22 sierpnia 2016
12 komentarzy
paulik
To sie nazywa uszyc sukienke wpisujaca sie w wiekszosc trendow modowych=). Piekna, praktyczna, modna…nie dziwie sie ze eksploatowana 😉
Kasia
Dziękuję! Choć szyję już długo i mam za sobą sporo uszytych modeli, to zdarzają mi się zarówno wpadki, jak i takie projekty jak ta sukienka, z których jestem bardzo zadowolona. Cieszę się, że Ci się podoba 🙂
domoweszycie.pl
Śliczna sukienka wyszła spod Twojej igły! 🙂 Takie wielosezonowe ubrania są najfajniejsze, bo można się nimi cieszyć praktycznie bez cały rok 😀 A jak są takie piękne, jak Twoja sukienka, to radocha jest jeszcze większa 🙂 :*
Kasia
Kinga, dziękuję Ci bardzo :). Masz rację co do tych ubrań wielosezonowych. Ale powiem Ci, że ja to mam nawet czasem tak, że szkoda mi się rozstawać z jakimiś ulubionymi ciuchami, kiedy zmieniają się już warunki pogodowe, a z drugiej strony mam wielką radochę, kiedy (zwłaszcza po zimie) wyciągam z pudeł moje ulubione ubrania. To trochę tak, jakbym sprawiała sobie coś nowego :D.
Pozdrawiam ciepło!
Szyję...bo kocham i potrafię
Kasiu, obsuwy w publikowaniu to ostatnio moja specjalność 😀 Sama jestem w niedoczasie i sporym opóźnieniu, ale co się odwlecze to nie uciecze 🙂 Dogadałam się z synem, że pomoże mi w robieniu fotek, zobaczymy… raz już współpracowaliśmy razem i wyszło całkiem fajnie. Córki nie chcę już obarczać tym bardziej, ze przyjeżdża rzadko, a fotografowanie całej sterty na raz jakoś mnie nie przekonuje. Ostatnio tak było wyszły 4 zdjęcia sukienki w paski, płaszcza… żadnego… zrobiło się za ciemno, można by wymieniać. zaczynam śledzić konto Dzikowskiej może czegoś się nauczę, bo nie zmierza to w dobrym kierunku, zamiast pójść do przodu, mam wrażenie, że się cofnęłam i jak tak dalej pójdzie to raczej nie wyjdzie mi to na dobre 🙁
Sukienka jest przecudowna i powiem Ci, ze po ostatnich Waszych publikacjach zachciało mi się właśnie takich sukienek bo w szafie nic takiego nie mam. Pięknie Ci w tym fasonie i tkanina też się pięknie prezentuje 🙂
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Kasia
Beatko, pomysł z synem to jest bardzo dobry pomysł :). Mój trochę jeszcze za mały, żeby mu dać do rąk ciężki aparat, ale liczę na to, że za jakiś czas też będę mogła skorzystać z jego pomocy. Póki co daję mu małą cyfrówkę do zabawy, żeby się wprawiał w robieniu zdjęć. Nic się nie martw, w końcu Ty się ogarniesz, ja też nad wszystkim wreszcie zapanuję i jakoś to będzie hulać. Z zapisaniem się do KFS to bardzo dobry pomysł. Przynajmniej w moim przypadku, ale myślę, że każdy może z tej wiedzy skorzystać i coś wynieść. A Dominika tłumaczy wszystko w bardzo przystępny sposób, więc szczerze polecam.
Bardzo się cieszę, że sukienka Ci się podoba. I bardzo Ci dziękuję 🙂 I jeszcze pozdrawiam serdecznie! 😀
Szyciownik
Cześć,
Tyle razy widziałam ten materiał i w ogóle mi się nie podobał! A na tej sukience pasuje idealnie! Z jednej strony jest ona elegancka i można w niej iść do pracy, a z drugiej perfekcyjnie się sprawdzi na wyjścia ze znajomymi 😀 ślicznie Ci w niej, a jeśli piszesz, że jest mega wygodna, to już chyba nie można chcieć więcej 🙂
Pozdrawiam,
Kasia
Kasia
Czasami tak jest, że to pierwsze czy drugie wrażenie nie jest najlepsze. Już zdarzyło mi się na przykład kupić trochę przypadkowo jakiś materiał, na który nie miałam pomysłu, a on sobie tak leżał i leżał, aż w końcu do głosu dochodziło natchnienie i powstawał z tego całkiem sensowny ciuch. Pięknie dziękuję za komplementy 🙂
oldnanny
Idealna sukienka! Piękna, a jeśli jeszcze wygodna to tylko dodatkowy plus, zresztą ze zdjęć widać że Cię cieszy i pasuje 🙂 Mnie się ta ilość luzu w górnej części sukienki podoba (w dolnej zresztą też :-)), przy mocniejszym dopasowaniu pewnie straciłaby odrobinę… no… tego czegoś. Ale to zawsze kwestia osobistych preferencji. Rozpięte pod szyją guziki i podwinięte rękawy kradną mi serce. W ogóle moje uwielbienie dla koszul trochę przenosi się na koszulowe sukienki, szczególnie na innych osobach 😉 U siebie mam ciągle wrażenie, że koszulowa kiecka wygląda na mnie jak fartuch pracowniczy, co zresztą nie powstrzymuje mnie od nieustannych prób znalezienia właściwego fasonu – póki co jeden znalazłam, i źródłem nie była burda. O żesz, jak ja bym chciała żeby się te koszulowe sukienki choć w części tak na mnie prezentowały jak na Tobie 😀
Pozdrawiam!
Kasia
Jeju, tyle miłych słów! Dziękuję :).
Ja też wolę, jak jest odrobinę luźniej niż ciaśniej, bo bardzo cenię sobie swobodę. I też mi się wydaje, że ten luz w przypadku tej sukienki świetnie się sprawdza i dobrze wygląda. W ogóle to właśnie najbardziej podobają mi się takie rzeczy noszone na luzaka – rękaw podwinięty, kołnierzyk rozpięty, guziczek na dole (o ile to sukienka, a dół jest zapinany na guziki) też niby przypadkiem odpięty. Taka swobodna elegancja. Widzisz, umiłowanie koszul też u mnie też silne, może trochę bardziej niż wcześniej, w związku z czym sukienek o takim fasonie będzie u mnie więcej w tym sezonie, bo mi się zachciało jakiejś odmiany chyba.
Jak już znalazłaś odpowiedni fason, to kombinuj teraz z tkaninami. Znajdziesz w końcu taką, która Cię zadowoli. To chyba taki rodzaj sukienki, w którym każda kobieta będzie wyglądać dobrze, więc podejrzewam, że właśnie kwestia tkaniny gra tu kluczową rolę.
Pozdrawiam serdecznie!
Lizawieta
Sukienka świetna, piękny materiał. Ponadczasowy fason, klasyka szmizjerki. I te złote zatrzaski w miejsce guziczków – znakomity pomysł. Wyglądasz w niej fantastycznie, aż chce się zajrzeć do Burdy i znaleźć ten model. Bardzo inspirujące.
Pozdrawiam.
Kasia
Bardzo dziękuję za ten przemiły komentarz :). Tak, ta sukienka mi się udała. Jestem w niej w 100% zadowolona, co nie tak często mi się zdarza. A te zatrzaski… Guziczków nie miałam odpowiednich. W takich sytuacjach ratują mnie właśnie zatrzaski. Bo ja trochę w gorącej wodzie kąpana jestem. Cieszę się, że dały taki dobry efekt.
Pozdrawiam serdecznie!