
Trochę taki dres, ale jednak nie do końca
Szycie to jest jednak nieustanna przygoda, a zarazem pasmo zaskoczeń i wyzwań sprawdzających moją odporność oraz stopień oddania szyciu. Nie żebym wcześniej o tym nie wiedziała i dopiero nagle po tylu latach się o tym przekonała. Ale to jest tak, że najpierw długo długo nic się nie dzieje, co bardzo skutecznie usypia moją czujność, a później raz za razem przytrafiają mi się takie historie, że sobie myślę, ej, mała, trochę się zagalopowałaś w tej pewności siebie.
Zaczęło się od złotych krótkich spodenek, a nawet znacznie wcześniej, bo złotego bolerka. (Coś mi się zdaje, że może z tego wyjść długo wpis, więc lojalnie uprzedzam). No więc całe wieki temu uszyłam sobie bolerko do świątecznej kreacji, a z tego bolerka został mi jeszcze kawałek materiału. Kiedyś tak pół żartem pół serio spytałam Młodego, co by sobie uszyć, a on na to, że krótkie spodenki. Ten pomysł tak głęboko się we mnie zakorzenił, że jak mnie już w końcu naszło na szycie, to ja sobie te krótkie spodenki uszyłam. Rozmiar 38 naturalnie (ostatnimi czasy wbijałam dupkę w burdowe 38 bez problemu). No i sprawa wygląda tak, że do podłożenia od niespełna 3 miesięcy są pięknie wykończone od wewnątrz koronką nogawki, na półtora miesiąca wystarczyło mi zapału, by dać wycisk tej części ciała, która nie pasowała do tabelki, a to wszystko i tak zniweczyła izolacja, zbyt obfite posiłki i lekcje online rozpoczynające się o 8.30, które w miarę ogarnięty już na początku całego tego zamieszania plan dnia wywaliły mi do góry nogami. Czy ja tu trochę marudzę? Być może. Czy próbowałam inaczej? Yhy… Nie wyszło. No, ale to może ja wrócę do szycia.
Przyznam, że już trochę nie pamiętam, jak to było z wymyślaniem tego zestawu, ale coś mi się majaczy, że najpierw pojawił się pomysł na kolejny oszukany kombinezon, a zaraz potem, by go nieco rozjaśnić, wpadłam na pomysł uszycia do niego jasnego żakietu. Może być też tak, że zobaczyłam w marcowym wydaniu ten właśnie model i z miejsca na niego zachorowałam, co szybko skłoniło mnie do podjęcia decyzji, że właśnie on zostanie częścią mojego nowego zestawu.
Zaczęło się jednak od spodni. Na nie miałam już pomysł od jakiegoś czasu. Najpierw naszkicowałam sobie na boku to, jak mają wyglądać, a później szukałam w gazetach modelu, który najłatwiej będzie mi będzie do tego wyobrażenia dopasować. Wykazałam się przy tym nie lada sprytem, bo mając w pamięci ostatnie spodenki, od razu podjęłam decyzję, że tym razem to się denerwować nie będę i odrysuję rozmiar 40 (dla pewności coś tam pomierzyłam na wykroju na płasko, ale biorąc pod uwagę, że to spodnie z zakładkami i na gumie, nie za wiele mi te pomiary powiedziały). Na skopiowaną formę naniosłam linie cięć, a następnie skopiowałam jeszcze tę część boczną, na której są poziome przeszycia. Narysowałam na niej równoległe linie, rozcięłam ten element wzdłuż nich. Naklejałam je później kolejno na arkusz papieru, zachowując 4-milimetrowe odstępy (przeszycia robiłam 2 mm od krawędzi złożenia). Skorygowałam jeszcze linie brzegowe tej wstawki i tak przygotowany element wraz z pozostałymi wycięłam z tkaniny. Samo szycie spodni przebiegało bezproblemowo aż do momentu, w którym dokonałam swojej pierwszej przymiarki, czyli do samego końca. Zdaje się, że tylko troczka nie wciągnęłam w pasek. No więc spodnie, złapawszy za pasek, wciągnęłam, pasek puściłam, a one zjechały. Czyli tak jakby nie do końca coś poszło nie tak, bo na pewno spodnie nie okazały się za małe… Teraz są nienarzucająco się dopasowane, a jednocześnie odpowiednio do ich charakteru luźne i zapewniające swobodę, ale żeby ten efekt osiągnąć, to ja się jednak naprułam i pogimnastykowałam przy zwężaniu.
Przy całej tej zabawie ze spodniami szycia bluzy nie ma nawet co omawiać. Tu nie działo się nic. Poszło sprawnie i bez nagłych zatrzymań akcji serca. Te dopiero pojawiły się przy żakiecie, bo nie chcąc wstrzymywać roboty i czekać, aż wyschnie mi gabardyna, zaczęłam szycie od podszewki. Tylko że z rozpędu z podszewką postąpiłam tak jak powinnam była uczynić z tkaniną wierzchnią, tzn. wycięłam w niej dziury na kieszenie. Biorąc pod uwagę, że tej podszewki miałam na styk, możesz sobie wyobrazić, że w stan zachwytu mnie to nie wprowadziło. Natomiast przyznaję, że jednak czuję ukłucie satysfakcji, kiedy z tych wszystkich swoich opresji wychodzę cało. I w tym przypadku mi się na szczęście udało. Później poszło mi to szycie już błyskawicznie. Swoją drogą ten żakiet to jest świetny model na pierwsze żakietowe próby. Rozcięcie z tyłu można pominąć, a kieszenie z wypustkami i klapkami można zastąpić kieszeniami nakładanymi.
No, i w takim wydaniu to ja dresiarą mogę być, choćby i na co dzień. W tkaninowych ubraniach nie czuję się jakaś taka rozmemłana, a marynarka o sportowym kroju świetnie uzupełnia taki strój. W dzianinowym dresie to ja do ludzi nie wyjdę, a w takim to i owszem i do tego jeszcze z chęcią.
Metryczka:
- Wykroje
- Spodnie: Burda 11/2019 model 112 A, B
- Bluzka/bluza: Burda 1/2020 model 107 A
- Żakiet: Burda 3/2020 model 115
- Rozmiar: spodnie – 20 (odpowiednik rozmiaru 40), bluzka i żakiet – 38
- Materiały: tkanina modalna od Wioli ze sklepfastrygi.pl na bluzkę i spodnie; gabardyna bawełniana na żakiet (dość sztywna; lepiej sprawdziłaby się jako tkanina na kurtkę typu parka, ale za to z kolorem utrafiłam w punkt)
- Modyfikacje
- Spodnie: Zwęziłam w obwodzie na wysokości paska w sumie o 8 cm i stopniowo zmniejszałam tę wartość aż do wysokości poniżej kolana. Dodałam cięcia, o których wspomniałam wcześniej, a także wykończyłam dół spodni mankietem z gumą (przedłużyłam spodnie o szerokość gumy).
Zobacz również

Kopertowa bluzka i szorty, czyli zestaw w kolorach nadmorskich wakacji
8 września 2023
Romantyczna bluzka z falbankami
5 czerwca 2023
7 komentarzy
Szwaczka_pl
Historia z dreszczykiem,dobrze się czyta. Mogłabyś książki pisać! Dres fantastic!
Kasia
Dziękuję! Raz na jakiś czas takie historie mi się przytrafiają. Nawet już do tego przywykłam, bo z niektórymi sytuacjami trzeba się po prostu pogodzić ?. No i jest o czym później pisać!
Kobiecym krokiem przez życie
Kasiu, ten dres jest uroczy, bardzo nonszalancki i ciekawy. Zdecydowanie daleko mu do typowego sportowego dresu. Brawo Ty. A piszesz tak, że mogłabyś przy okazji szycia jakąś książkę napisać :-), ściskam. Monika.
Kasia
Monika, dziękuję! Tak się cieszę, że Ci się podobają moje rzeczy, choć chyba są raczej dalekie w swojej stylistyce od tego, co Ty lubisz najbardziej. Książkę bym może i napisała, ale pisać książek chyba nie umiem. Co nie zmienia faktu, że takie komentarze bardzo mnie cieszą!
Pozdrawiam serdecznie!
Szyciownik
Cześć,
Jak Ty to robisz, że we wszystkim Co tak ładnie? Naprawdę super wyszło. To połączenie stylów sportowego i eleganckiego bardzo Ci pasuje. No i masz świetną figurę! Nie wiem jak to się dzieje, że w luźnych krojach tak szczupło wyglądasz ? kolejne świetne uszytki!
Pozdrawiam
Kasia
Kasia
Kasiu, zupełnie nie wiem, jak Ci na to odpowiedzieć ?. Staram się wybierać fasony, w których się dobrze czuję (myślę, że dobre samopoczucie w danej rzeczy wpływa też na jej odbiór przez otoczenie) i co do których mam przekonanie, że pasują do mojej sylwetki i stylu bycia. No i od pasa do góry wciąż się mieszczę w 38 ?.
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: