Żakiet z fasonem
Półtora metra niebieskiej dresówki pętelkowej kupiłam z myślą o uszyciu sukienki. Sportowej oczywiście. Takiej do śmigania i polegiwania, w zależności od nastroju oraz warunków. Dresówka wypróbowywała więc sobie wariant polegiwania w moim szmacianym składziku, aż ją w końcu stamtąd wyciągnęłam i zaczęłam miętosić. Im dłużej miętosiłam, tym bardziej myśl o sukience blakła. W końcu niedawno uszyłam pasiaka. Potem zaczęłam miętosić segregator z wykazami wykrojów z Burdy w poszukiwaniu natchnienia. Bo coś mnie tchnęło, że może by pójść w stronę okryć wierzchnich, ale trochę innych niż ostatnio. No to poszłam w żakiety…
Wykrój znalazłam w Burdzie 8/2013. Omiatałam go wzrokiem już wielokrotnie, ale ciągle miałam w związku z nim obawy. Aż w końcu się przełamałam i pomyślałam, że uszyję żakiet według modelu 124 w ramach treningu własnego oraz testowania formy.
Ponieważ chciałam nadać żakietowi luźnego charakteru, wprowadziłam trochę modyfikacji. Ścięłam listwę na zapięcie, by przody się tylko nieśmiało schodziły. Skróciłam formę o 8 cm i zrezygnowałam z rozcięcia z tyłu. Zmniejszyłam nieznacznie szerokość ramienia (jak się okazuje, mogłam ciachać śmielej) oraz inaczej poprowadziłam linię ramion, bo nie chciałam wszywać poduszek. Zaokrągliłam przody i dodałam kieszenie (wygodnie jest mieć gdzie wsunąć telefon, a w spodniach nosić nie lubię).
I wiecie co? Mimo że wersja z dzianiny ma pewne niedoskonałości, wiem, że to jet to, czego od dawna szukałam. (Kto nie pamięta o moich poszukiwaniach, niech zerknie choćby tu).
Żeby nie było, że kokietuję, opowiem teraz o tych drobnostkach. Przede wszystkim żakiet ma wciąż za szerokie ramiona, ale gdybym szyła go z nieelastycznej taniny, na podszewce, z poduszkami, wszystko byłoby ok. Jeśli będę szyć jeszcze wersję luzacką (a podejrzewam, że na tej jednej się nie skończy), będę musiała popracować więc nad lepszym dopasowaniem góry. Również rękawy w tej wersji są trochę za szerokie. Ale gdyby od wewnątrz towarzyszyła im podszewka, nawet nieelastyczna, byłoby idealnie. Uważam też, że jednak za bardzo skróciłam całość, ale to według mnie najmniejsze uchybienie. Wspomnę jeszcze tylko o kieszonkach, które mogłam skroić trochę inaczej (tak, żeby ich łuki odpowiadały zaokrągleniom przodów). Jest jak jest, ale następnym razem przemyślę temat dogłębniej.
Fason okazał się modelem idealnym nie tylko dlatego, że jest w miarę dobrze dopasowany i pozwala na rozmaite modyfikacje. Jego forma okazała się zwyczajnie łatwa i do tego uboga w elementy, dzięki czemu powinno szyć się ten żakiet błyskawicznie. Ja jednak, jako człowiek lubiący czasem komplikować sobie sprawy zbyt łatwe, uatrakcyjniłam sobie szycie i wydłużyłam je w dwójnasób. Najpierw zdecydowałam, że przestębnuję wszystkie szwy (po obu stronach!) tak jak w wykroju…
… a potem coś mnie napadło i postanowiłam wykończyć wnętrze w ten sposób:
Te metry (choć chciałoby się napisać kilometry ;)) lamówki z podszewki zrobiłam sama. Kiedyś w otchłani Internetu znalazłam na to fajny sposób (używa się do tego obudowy od nożyka do tapet) i przy tej okazji postanowiłam spróbować (działa!). Jedyne miejsce, w którym zrezygnowałam z zabezpieczenia szwów lamówką, to rękawy. Obrzuciłam je po prostu zygzakiem. Produkcja lamówki i jej przyszywanie były dość żmudnymi czynnościami. Trwały też dość długo w porównaniu z szyciem całego żakietu (wydłużyły czas szycia dwukrotnie), ale powiem Wam na koniec, że prawie spuchłam z zadowolenia, kiedy zobaczyłam efekt końcowy.
Brak komentarzy
byMondfee
Ale fajny! I krój i kolor i ta dresówka. A wnętrze i lamówka mnie rozłożyło na łopatki!!!Szyłam niedawno dzianinowy a la płaszcz z dresówki ale w ramach pójścia na skróty wszyłam cienką podszewkę:) Pozdrawiam
Kasia
Od tej pory wszywanie podszewki też będę uważać za pójście na łatwiznę! 😉
Mitania
Straszliwie mi się podoba : ). Jesteś mistrzynią : ). Nie dość,że piękny na zewnątrz to jeszcze to oszałamiające wnętrze,toż to ideał i wcale Ci się nie dziwię,że spuchłaś z dumy : ). W ogóle podoba mi się Twoja dzisiejsza stylówa,tak teraz młodzież mówi ? Jak patrzę na takie super ciuchy to jeszcze bardziej nienawidzę królików bo przez nie powrót do szycia ubrań wiecznie jest odkładany i tak odległy,że to już chyba inna czasoprzestrzeń ; ). Pozdrowionka serdeczne : ). Ps. pięknie Ci w tym kolorze : ))).
Kasia
Cieszę się bardzo, że zrobił na Tobie takie wrażenie :). Wiesz, ja tam akurat nie wiem, jak teraz mawia młodzież, bo ja już za leciwa na to określenie jestem, a mój młody jeszcze za młody jest :). Ale „stylówa” mi się o uszy już gdzieś obiła, więc może być! Podoba mi się 🙂 Ty już się nie złość na te króliki, bo Ci powychodziły superaśne i każdy jeden jest doskonały. Nie wolno się złościć na ideały ;). Może Ci choć trochę raźniej będzie, jak napiszę, że w tym tygodniu stawiam na słonie, dużo słoni (choć pewnie nie dam rady naszyć ich aż tyle, co Ty swoich królików ;)). Buziaki!!!
Domowa Szwalnia
Podziwiam Cię za to wykończenie, świetnie wygląda. Z instrukcji na wykonanie lamówek nie skorzystam, wole gotowe:) Żakiet super, długość bardzo mi się podoba. Kolor fantastyczny.
Kasia
Też wolę gotowe, ale co zrobić, jak człowieka napadnie wieczorem taki szatański pomysł 😉
MONAfaktura
Świetny żakiet 🙂 Potwierdzam, że szybkie i proste modele to coś, co lubię najbardziej 🙂
Kasia
O tak! Po raz kolejny przekonałam się, że takie modele istnieją. tez je polubiłam 🙂
blackcandyproductions
Uwieeeeelbiam ♥ boski kolor,boski materiał,boski krój 🙂 wygladasz w nim rewelacyjnie 🙂 a wykonczony od srodka taj,ze w sumie nosilabym na lewej stronie 😛 dla mnie jedyny zakiet który posiadam i nosze to wlasnie luzacka dresowa marynareczka 😀 dobrze, ze dodalas kieszenie, bo brak kieszeniu lub ich pojemnosc 1cm^3 w damskich ciuchach dobrowadza mnie do rozpaczy 😛
Kasia
I znowu się rumienię 😉 Cieszę się, że się tak spodobał. Też przez chwilę myślałam o tej lewej stronie, ale w sumie teraz pomyślałam sobie, że można uszyć jeszcze taki żakiet z kontrastowymi wypustkami po prawej stronie 😉 Normalnie mnie chyba natchnęłaś! Widzę, że nie tylko ja mam problem z „fabrycznymi” kieszeniami 😉
Pingback:
Sonata Na Miarę
Wiesz, też się do tego żakietu przymierzałam, ale przy moim wzroście musiałabym go sporo skracać pewnie. Jestem pod ogromnym wrażeniem i coraz bardziej utwierdzam się w planie na dzianinowy sportowo-elegancki żakiecik bez klap i kołnierza 🙂 Normalnie tak mi się podoba, że hej! 😀
Ale lamowanie zapasów szwów… chyba bym się wściekła 😉 Za to efekt jest piorunujący. I olać za duże ramiona! 😀
Kasia
Na pewno znajdziesz w burdzie jakiś inny żakiet, który z powodzeniem będziesz mogła przerobić na coś podobnego do tego, który ja uszyłam. Chlasnąć klapy tylko trzeba i z grubsza to tyle ;-). Mi się tak spodobał ten dzaninowy wyrób, że od razu zachciało mi się następnego. Ale jeszcze nie wiem, czy mnie znowu napadnie, żeby tak go wykańczać. Ramiona olałam 😀