DAMSKIE,  kamizelki

Zaklinaczka śniegu w granatowej kamizelce

Nie wiem, jakie ty masz super moce, nie wiem nawet do końca, jakie ja mam, ale od tego dnia, kiedy robiliśmy zdjęcia granatowej kamizelki będę myśleć, że na bank mam jakieś konszachty z pogodą. Albo chociaż ze śniegiem. Ale o tym może za chwilę, tymczasem zacznę od początku, czyli od tego, jak stałam się szczęśliwą (i nie ma w tym ani odrobiny przesady) posiadaczką zimowej kamizelki.

Zdecydowanie brak mi było ostatnio motywacji i koniecznie potrzebowałam odskoczni od spraw codziennych (a tych mało przyjemnych nawarstwiło mi się ostatnio trochę). Wiesz, jak to jest – wcale nie tak łatwo rzucić to wszystko ot tak i zaraz myślami pohasać po materiałowych pagórkach znaczonych tu i ówdzie pomysłami czekającymi na realizację, w których za moment zaczniesz przebierać jak w ulęgałkach. No nie chciało mi się nic a nic, maszyny stały i się kurzyły, a mnie nawet ominął cały czarnopiątkowy szał zakupów materiałowych i okołoszyciowych po obniżonych cenach (albo i nie). Tak właśnie ze mną było. I pewnie tak jeszcze przeleciałyby święta i nie wiadomo ile kolejnych dni, gdyby nie to, że pojawiła się propozycja przetestowania nowego szablonu od papavero.pl. Ja na to jak dzik w żołędzie, że biorę, i już zaczęłam przebierać nóżkami z niecierpliwości.

Są takie projekty, na myśl o których mimowolnie od razu się uśmiecham, bo w wyobraźni już widzę to, co przecież dopiero za chwilę powstanie. Tak było z tą kamizelką. Samo hasło „kamizelka” wywołało u mnie ciąg skojarzeń, a te poprowadziły szybko przez kolejne obowiązkowe punkty: jest zima, to musi być ciepło, ciepło będzie, jak będzie kończyć się poniżej zacnej części ciała, w szafie leżakuje flausz, mam nadzieję, że mam go wystarczająco dużo na ten projekt. Tak, wymyśliłam sobie dość ciężką kamizelkę i na moje szczęście wszystko było pod ręką, żeby sprawnie zrealizować ten projekt. Założenie bowiem miałam takie, by zimą była to kolejna warstwa grzania (koniecznie bez rękawów, bo nie przepadam za ich dużą ilością na sobie naraz), a kiedy nadejdzie moja ulubiona pora roku – wierzchnie okrycie wciąż dające trochę ciepła.

Kamizelka w wersji zimowej sprawdziła się wybornie. Jest wystarczająco ciepła i ma odpowiednią dla mnie długość. Ponieważ nie ma kołnierza i nie jest bardzo obszerna, świetnie układa się pod płaszczami, nie tworząc przy tym pancerza. W wersji sportowej można założyć ją na w miarę dopasowaną bluzę z kapturem, nogi obuć sneakersami i będzie z tego luzacka stylówka aż miło (ale to już jak się zrobi nieco cieplej). Tak ją właśnie widzę. Jak dla mnie 11/10.

A co ma do tego wszystkiego śnieg, zapytasz. Gdzie tu czary, układy z siłami czystymi albo i nie? Jaką pogodę mamy zimą, każdy widzi. Przez większość dni niebo spowijają ciężkie smogowe chmury albo po prostu te zwyczajne – szare, smutne i zabierające całe światło dnia. Kto próbuje robić zdjęcia w takich warunkach, wie, że to nie lada wyczyn. No chyba, że chodzi o klimat jak z horroru, to proszę bardzo, najrozmaitsze ponure scenerie są na wyciągnięcie ręki w dowolnych ilościach. Przeglądając prognozę pogody na kilka dni do przodu i widząc pełne zachmurzenie przez kolejne dni z rezygnacją przyjęłam więc do wiadomości fakt, że zrobienie sensownych zdjęć w ten jeden jedyny dzień, kiedy akurat jest to możliwe, na których w dodatku cokolwiek będzie widać, będzie czymś na miarę dostania w Biedrze świeżaka, czy tam słodziaka, w ostatnim tygodniu akcji. Czyli teoretycznie jest to możliwe, a praktyce jeździsz, szukasz, a na koniec i tak czujesz się zrobiona w balona. Jakie było moje zaskoczenie o świcie, gdy okazało się, że okolica otulona jest białą kołderką. W końcu w prognozie nic a nic o śniegu nie było. Kiedy do tego odkryliśmy, że śnieg oprószył tylko wschodnią ścianę lasu, do którego jeździmy robić zdjęcia, a sto metrów dalej jest już szaro, ponuro i drogi są czarne, wiedziałam, że nieświadomie musiałam wypowiedzieć jakieś zaklęcie. Serio, jestem pewna, że ten śnieg spadł, żeby mi pomóc, bo trzy godziny później nie było już po nim śladu. Co prawda na zdjęciach jest wiadro ziarna, ale coś tam przynajmniej widać. Będę sobie teraz myśleć, że mam tę moc. Przynajmniej do następnego razu.

Metryczka

  • Szablon: model 0983 ze strony papavero.pl
  • Rozmiar: 38, wzrost 174, biust S
  • Materiał: kupon 1,5 x 1,5 m flauszu wełnianego z domowych zapasów

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *